poniedziałek, 2 lutego 2015

EPILOQ



                Jestem Summer. Summer Evans. Mówią też do mnie Flo, ale jednak wolę Summer. Dlaczego? Ponieważ jak twierdzi mężczyzna mojego życia, to imię jest jedyne w swoim rodzaju. Takie ciepłe i pogodne. Kojarzy się z ze słońcem, poranną rosą i kwiatami. Kojarzy się z życiem.
                Aby opisać moją osobę nie potrzeba dużo. Ale na pewno więcej niż zdołałabym o sobie powiedzieć trzy lata temu, gdy moje życie było nudne i pozbawione jakiegokolwiek blasku. Teraz jest inaczej. Moje życie jest pełne szczęścia i ja sama jestem szczęśliwa. Mam dwadzieścia osiem lat i czuję się spełnioną kobietą. Doświadczoną, w pełni wyrafinowaną i pewną siebie. To zresztą niewiarogodne jak dużo może się zmienić w jeden moment. W tą jedną jedyną chwilę, kiedy poznajesz kogoś, kto obróci to twoje nędzne życie w przejażdżkę na kolejce górskiej. Kogoś kto całkowicie zmienia twój światopogląd i zmienia jedne z głównych wartości w twoim życiu.
                Ja na szczęście kogoś takiego spotkałam. To właśnie z nim założyliśmy swoją prywatną firmę i w zasadzie wiedzie nam się doskonale. Naprawdę. Wiem, że to wygląda jak historia z baśni, ale tak właśnie jest. Nawet czuję to teraz, kiedy mój brzuch zaczyna wibrować pod kopnięciami tej małej istotki, która w nim żyje. To właśnie ona jest owocem tego, co tak długo było budowane. Owocem wzlotów i upadków. Owocem wielu zmian, ale także wspaniałych uczuć.
                A on jest moją jedyną ostoją. Ujął mnie całkowicie w każdym szczególe swojego ciała i duszy. Jest tym, z którym zawsze chciałam być. Choć nawet przez jakiś czas o tym nie wiedziałam. Do dzisiaj pamiętam przejrzyście jak pierwszy raz powiedział mi o swoich uczuciach.
- Moje serce należy tylko do Ciebie, Summer.
- Od kiedy?
-Od kiedy moje serce należy do ciebie? –on wtedy podszedł bliżej i ujął moją twarz. – Całkiem możliwe, że od momenty kiedy zobaczyłem cię na korytarzu jak wywaliłaś na podłogę wszystkie swoje papiery… - pocałował czubek mojego nosa. – Bardzo prawdopodobne, że od chwili kiedy flirtowałaś z tym zamężnym gościem w knajpie. – swoje usta przeniósł na moje czoło. – Niemal z pewnością od chwili, gdy pierwszy raz zasnęłaś w moich ramionach… - uśmiechnął się lekko. – A już z całą pewnością od tamtej nocy, gdy kochaliśmy się nad jeziorem – wreszcie pocałował moje usta, a ja nie mogłam uwierzyć w te wszystkie piękne słowa, które usłyszałam.
- Powiedz to, Harry.
- Będę musiał to przeliterować, prawda?
- Masz szczęście, że nie każę ci tego wypisać na niebie jednym z tych małych samolocików jak w filmach – zachichotałam, a on wciąż ukazywał swoje urocze dołki w policzkach. Ten uśmiech kochałam najbardziej w życiu. Nie było nic piękniejszego od tego cudownego widoku.
- Summer Evans… Kocham cię absolutnie i bezgranicznie. I nie wiem jak długo to zajmie, ale któregoś dnia będę godny zostać twoim mężem, bo naprawdę nie mogę znieść myśli o życiu bez ciebie… - łzy z moich oczu napływały z coraz to większą ilością i naprawdę nie potrafiłam się powstrzymać.
- I widzisz co narobiłeś? – odpowiedziałam, ścierając tusz z policzków. – Zwykłe „kocham cię” naprawdę by wystarczyło ty cholerny masochisto.
- Kocham cię… - uśmiechnął się znów i musnął moje usta.
- Za późno! Już jestem w proszku…
- Powiedz to Evans!
- Kocham cię najbardziej na świecie, Harry…

***

TO JUŻ KONIEC KOCHANI :(
Miałam jeszcze wprowadzać kilka komplikacji, ale stwierdziłam, że jest dobrze tak jak jest,
więc napisałam jedynie epilog, który jest podobny do prologu. 
Dziękuje wam, że byłyście ze mną do końca ponieważ dajecie mi niesamowicie dużo siły i energii do dalszego pisania.
Jesteście cudowne i jedyne w swoim rodzaju.
OCZYWIŚCIE SIĘ Z WAMI NIE ROZSTAJE I ZAPRASZAM WAS RÓWNIEŻ NA MOJE POZOSTAŁE DWA BLOGI Z CZEGO JEDEN Z NICH DOPIERO ZACZĘŁAM PISAĆ.
MAM NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ SPODOBA!

http://stumble-on.blogspot.com
http://platonic-friendship.blogspot.com

kocham najmocniej!