Przemierzamy kolejne ulice
zatłoczonego Londynu w drodze do salonu piękności. Tak, dokładnie tak. SALON
PIĘKNOŚCI! Czy ktoś słyszał o czymś bardziej czadowym? Nigdy nie byłam w takim
miejscu i szczerze powiedziawszy moje podekscytowanie nie zna granic, ale
staram się po sobie tego nie poznać, bo po raz kolejny wyszłabym na podjaraną
małolatę. Z drugiej zaś strony jestem lekko dotknięta, bo nie zdawałam sobie
sprawy, iż potrzebna jest mi aż tak duża metamorfoza. Pierwsze co, pomyślałam o
Shili, która zobaczy mnie za tydzień całkowicie odmienioną, a ja zapewne z
braku laku będę musiała jej w końcu uświadomić szokującą prawdę.
Idę wolnym tempem, bowiem buty
niezbyt pozwalają mi na bieg długodystansowy, gdy Harry cały czas przyspiesza,
a potem i tak zatrzymuje się i patrzy w tył, bym do niego dołączyła, w czym nie
widzę absolutnego sensu, ale pomińmy ten fakt.
-
Zrobią mi nową fryzurę i makijaż?
-
Wydaję mi się, że tak. Paznokcie masz ładne, więc chyba nie będzie trzeba ich
bardziej szlifować. Chyba, że chcesz? – patrzy na mnie z uśmiechem, gdy kiwam
odmownie głową.
-
Czuję się, jakbym miała wystartować w jakimś konkursie piękności. Naprawdę jest
mi to wszystko potrzebne?
-
Słuchaj. Malik to prosty w obsłudze typek. Leci na to co szczupłe, cycate,
wymalowane i po prostu błyszczące – obdarowuje go podejrzanym wzrokiem i
prycham.
-
A ty niby na to nie lecisz? – spogląda na mnie przez chwilę, jakby zastanawiał
się nad odpowiedzią, ale ja i tak jej nie dostaje.
-
Jeśli chcesz, aby cię zauważył, musisz stać się właśnie taką osobą.
-
Najbardziej chyba boję się makijażu. Nigdy nie nakładałam go zbyt dużo…
-
I w tym problem.
-
Sugerujesz, że jestem brzydka bez niego? – przystaje na środku ulicy, marszcząc
brwi, gdy podchodzi do mnie blisko.
-
Nie. Sądzę, że bez makijażu wyglądasz lepiej niż połowa kobiet z nim, ale to
nie opinia Malika, lecz moja, a to o niego tu chodzi, prawda? – czuję się
niesamowicie wzruszona i zadowolona słysząc owe słowa i jestem również pod
ogromnym wrażeniem, że wyszły one z ust samego Harry’ego Styles’a.
-
Tak… - wzdycham, uśmiechając się lekko, gdy podaję mi swoje ramię.
-
W takim razie do dzieła.
Po całych dwóch godzinach
bezczynnego siedzenia na fotelu jestem lekko wykończona, a mój tyłek boli
niewyobrażalnie. Boję się, że kiedy wstanę, i tak pozostanie zdrętwiały do
końca dnia. Mam na sobie makijaż, którego jeszcze nie widziałam, a moje włosy
są w trakcie metamorfozy. Harry postanowił zostawić mnie samą pod pretekstem
załatwienia bardzo ważnej sprawy, a ja zdążyłam się zakolegować z sympatyczną kobietą,
która obsługuje mnie jak prawdziwą księżniczkę. Jest szczupłą szatynką o
śniadej cerze i przepięknym uśmiechu. Wydaję mi się, że to kolejna przyjaciółka
Harry’ego, lecz tym razem nie jestem pewna czy służy mu również do innych
przywilejów, bowiem na jej placu widnieje złota obrączka.
-
Jesteś mężatką? – pytam prosto z mostu, bowiem wydaję mi się to raczej
normalne. Za cały ten czas miałyśmy okazję porozmawiać o wszystkim co przyszło
nam do głowy, więc to pytanie nie powinno ją dziwić.
-
Tak – odpowiada zadowolona. – Od ośmiu lat.
-
Ośmiu? – patrzę na nią zszokowana. – Musiałaś być młodziutka.
-
Mieliśmy z Davidem po dziewiętnaście. Łączyła nas tak wielka miłość, że
człowiek naprawdę nie potrafi sobie tego wyobrazić. Zresztą łączy nadal. Nasi
rodzice myli w całkowitym szoku, ale to nie przeszkodziło nam w spełnieniu wszystkich
planów.
-
To cudowne – mówię rozmarzona. – Prawie jak z bajki – śmieję się, gdy kończy
prostować moje nowe włosy, które teraz pozostają w bardziej popielatym odcieniu
blondu i są ścięte do ramion. Był to dość krytyczny wybór, bowiem zapuszczałam
je odkąd pamiętam i jeszcze godzinę temu sięgały mi do pasa, ale jeśli
potrzebuję zmiany, nie mam zamiaru narzekać jak małe dziecko.
-
To cudowny mężczyzna. Znałam go od roku i z początku nie zwracał na mnie
kompletnej uwagi. Byłam szara, pospolita, nieśmiała i zdecydowanie zbyt nudna.
Później poznałam Harry’ego – uśmiecha się na samo wspomnienie. – Byliśmy
przyjaciółmi na śmierć i życie. W sumie wciąż jesteśmy, tyle, że on nie ma już
tak dużo czasu jak kiedyś, bo pracuje jak stale włączona maszyna.
-
Poznałaś Harry’ego i coś się zmieniło? – pytam zaciekawiona.
-
Tak. Powiedziałam mu o mojej skrytej miłości do Davida, a on postanowił coś z
tym zrobić i pomóc mi w zdobyciu tego mężczyzny. Był wtedy w moim wieku, a
dziewczyny leciały do niego na skinienie palca.
-
Co takiego zrobił, że w końcu dopięłaś swego?
-
Cóż… Nauczył mnie wszystkiego, co on potrafił doskonale. Flirtu, zmysłowości,
kokieterii i ogromnej namiętności – patrzę na nią lekko zdziwiona, a w mojej
głowie układają się różne scenariusze, w jaki to sposób Harry musiał uczyć Kler
‘namiętności’.
-
Czy wy… - śmieje się nagle i macha ręką.
-
Nie, nic z tych rzeczy. Byłam dla niego jak siostra, więc do niczego nie
doszło, poza tym to byłoby trochę dziwne. W końcu to David był moim celem, a
Harry mógłby wiele popsuć. Poza tym nie ciągnęło nas do siebie fizycznie –
słyszę jej słowa i układam sobie, iż mam całkowicie podobną sytuację, lecz w
tym przypadku występuje jakiegoś rodzaju sprzeczność, bowiem już dwa razy się
całowaliśmy, a tak chyba być nie powinno.
-
I udało ci się…
-
Tak – odpowiada radośnie. – Może był to dość dziwny sposób na zdobycie faceta,
ale w końcu dopięłam swego. Na dodatek później dowiedziałam się, że tak
naprawdę żadna z tych magicznych sztuczek nie była mi potrzebna, bo on widział
we mnie coś więcej dużo wcześniej, ale również nie był pewien jak ja reaguje na
to wszystko, dlatego pozostawał w cieniu – myślę o Maliku i o tym, czy u nas sytuacja
jest podobna. Niestety wątpliwość w tym przypadku jest ponad wszelkie siły,
bowiem jestem w stu procentach pewna, iż Zayn nie widzi we mnie nikogo więcej,
poza swoją przesłodzoną i zdecydowanie zbyt ciamajdowatą pracownicą.
-
Wspaniale – uśmiecham się promiennie, bo choć znam tą kobietę od dwóch godzin,
jestem do niej niebywale dobrze nastawiona i naprawdę cieszę się z jej
szczęścia.
-
A ty skąd znasz Harry’ego? – pyta, odpinając od prądu narzędzie, gdy ja
zastanawiam się nad odpowiedzią. Sądzę, że nie byłoby fair wobec mnie, gdybym
ją skłamała, dlatego decyduję się powiedzieć prawdę.
-
Pracujemy w jednej firmie.
-
No proszę. Mamy tu zdolną informatyczkę.
-
No i jest jeszcze coś – patrzę na nią z przymrużonymi oczami, jak gdybym miała
się przyznać co najmniej do tego, że zdradza ją mąż.
-
Tak?
-
Co byś powiedziała, gdybym oznajmiła ci, że jest moim pomocnikiem tak jak i w
two… - nie daje jest mi do kończyć zdania, które miało brzmieć ‘jak i w twoim
przypadku’, bowiem do salonu wchodzi zadowolony Harry, a na mój widok jego
uśmiech staje się jeszcze większy.
-
Jak zwykle zrobiłaś kawał dobrej roboty, Kler.
-
Cóż, muszę ci przyznać rację, ale i bez tego nasza rozkoszna klientka była
niewyobrażalną pięknością – patrzy w moją stronę, na co się rumienię. Dawno nie
widziałam tak cudownej kobiety, dlatego w ogóle nie dziwię się, że jest
najlepszą przyjaciółką Styles’a. Widać ten człowiek jednak zna się trochę na
ludziach.
-
Co prawda to prawda – oznajmia Harry, na co patrzę na niego zdziwiona, ale nie
powiem, żeby mnie to nie zadowoliło.
-
Gotowa, aby się zobaczyć? – pyta Kler, gdy kiwam twierdząco głową. Po chwili
wstaję, a w ogromnym lustrze widzę osobę, której nigdy wcześniej nie miałam
okazji dostrzec. Sukienka wciąż układa się na moim ciele jak wcześniej, ale
perłowe włosy i elegancki makijaż sprawiają, że wyglądam w niej co najmniej jak
milion dolarów. Moja twarz jest pomalowana niezbyt mocno, tylko jedynie
podkreśla wszystkie potrzebne atuty, z czego jestem niebywale zadowolona. Kler
dała mi listę kosmetyków, które powinnam zakupić, aby codziennie móc wyglądać
tak pięknie, więc teraz bez wątpienia od razu co zrobię, to pójdę do sklepu z
tego typu produktami. Nie jestem w stanie nic z siebie wydobyć, więc jedyne na
co się zdaje to uściskanie szatynki i ciche ‘dziękuje’.
-
Nie ma za co. Na kartce zapisałam ci również mój numer telefonu. Dzwoń jak
tylko będziesz miała jakieś pytania albo potrzebowała darmowego cięcia. Z
chęcią wybiorę się również na kawę, aby dokończyć rozmowę – mruga do mnie
okiem, a ja już teraz bezwątpienia wiem, iż na pewno skorzystam z tej
propozycji.
-
Kawa jest nieunikniona – uśmiecham się do niej, po czym znów chwytam ramię
Harry’ego, gdy po chwili wychodzimy z salonu.
-
Widzę, że zakolegowałyście się z Kler – słyszę jego głos, gdy zadowolona kiwam
głową.
-
To niesamowita dziewczyna. Nie mówiłeś, że się przyjaźnicie.
-
Wiedziałem, że dowiesz się tego od niej.
-
Pomagałeś jej tak samo jak mnie – odzywam się, gdy patrzy na mnie z tą swoją
iskrą w oku.
-
Tak… - odpowiada nieśmiało, a ja nie wiedzieć czemu mam ochotę go przytulić.
Oczywiście wyłącznie po przyjacielsku. Kto wie? Może niebawem będę dla niego
drugą Kler? Naprawdę byłabym bardzo zadowolona.
-
To wspaniałe co dla niej zrobiłeś. Dzięki tobie jest szczęśliwą mężatką. Po
prostu całkowicie zmieniłeś czyjeś życie na lepsze. Powinieneś być z siebie
dumny.
-
Będę. Do czasu, gdy jej związek się nie skończy. Jeśli stałaby się przez niego
nieszczęśliwa, nie wiem czy bym sobie wybaczył – spoglądam na niego z żalem, a
po chwili przybliżam twarz do jego i muskam rozgrzany policzek.
-
Jesteś dobrym przyjacielem, Harry.
Siedzimy w jednej z Londyńskich
restauracji, w której w prawdzie jeszcze nie byłam. Dziwne, żebym rzeczywiście
tu zawitała, skoro za szklankę wody z cytryną trzeba zapłacić około dziesięciu
funtów. Żarty żartami, ale to już czysta przesada. Dowiedziałam się jednak, iż
Harry jest tu częstym gościem, bo jak sam powiedział ‘lubi zjeść dobrze, a
dobre jedzenie wymaga swojej ceny’. W tym nie przyznałam mu racji, ale
postanowiłam nie ingerować w jego zdanie.
Czuję się niemalże dziwne, siedząc
tu tak wystrojona i odpicowana do granic możliwości, gdy reszta kobiet jest
ubrana elegancko, ale nie tak prestiżowo jak ja. Wydaję mi się, że patrzą na
nas jako parę ‘Bogaty prezes i jego głupiutka blond dziewczyna od spraw
seksualnych’. Szczerze powiedziawszy nie jestem zdziwiona. Również miałabym o
nas takie zdanie.
-
Co zamawiasz? – dochodzi mnie głos Harry’ego, gdy wzdycham przy niesamowicie
drogim menu. Aż boję się je trzymać, aby tylko nie pomiąć kartek.
-
Wszystko przeliczasz na pieniądze?
-
Staram się nie żyć w bajce – spoglądam na niego ironicznym wzrokiem, gdy
chichoczę.
-
Przecież pracujesz w jednej z najbardziej znanych firm aplikacyjnych w Anglii.
Na pewno nie zarabiasz groszy – zastanawiam się nad jego słowami i rzeczywiście
muszę przyznać mu rację. Nie zarabiam kroci, ale na pewno również nie mogę
pochwalić się tak dużą stawką, jaką ma sam prezes, którym ja na pewno nigdy nim
nie zostanę.
-
Jeśli mam ochotę zaszaleć z pieniędzmi, robię to. Ale nie przywykłam do przesiadywania
w tego typu lokalach. Wolę sama coś ugotować.
-
Zawsze jakiś plus – mówi, a po chwili zamawia u kelnera nie tylko kieliszek,
lecz całą butelkę włoskiego wina i dwa steki.
-
Dobrze więc – odzywam się, kiedy młody chłopak z firmowym uśmiechem od nas
odchodzi. – Czekam na lekcję teoretyczną – patrzy na mnie swoim cwaniackim
wzrokiem oblizując wargi językiem.
-
Wolałabym raczej czystą praktykę.
-
Niby co masz na myśli? – po chwili kieruje wzrok na prawą stronę, gdzie siedzi
facet w średnim wieku, całkiem przystojny, podobny nawet trochę do Zayn’a, tyle
że zamiast brązowych oczu ma zielone i nie widzę również żadnego zarostu. Naprzeciwko
niego siedzi ładna rudowłosa kobieta, odziana w czarny, obcisły kombinezon.
Jest zajęta swoim monologiem, gdy ja dostrzegam, że mężczyzna cały czas
spoziera w moją stronę. Jestem zdziwiona tym faktem, więc peszę się i szybko
odwracam wzrok.
-
Właśnie o tym mówię – komentuje lokowaty. – Oto lekcja numer jeden.
-
Raczej numer dwa – wtrącam się, lecz on i tak to ignoruje.
-
Teraz sprawisz, że ten facet całkowicie oleję rozmowę z tą kobietą, lecz rozdziawi
na ciebie usta tak bardzo, że jego erekcja wymknie się spod kontroli.
-
Zwariowałeś? Nie mogę tego zrobić – patrzę ponownie na dwójkę osób, kiedy kobieta
ściska mężczyznę za rękę. – Ona jest jego żoną!
-
A skąd wiesz, że nie kochanką?
-
Wątpię – mówię zirytowana, gdy jak na zawołanie mężczyzna odbiera telefon, a że
siedzimy blisko, słyszymy całą jego konwersacje. Dziwą mnie zwroty typu ‘Jestem
w biurze skarbie, nie mam teraz czasu. Będę wieczorem, wtedy porozmawiamy. Tak,
ja ciebie też kocham’.
-
Wciąż myślisz, że to jego żona? – a to wredny małpiszon. Jak można okłamywać
kobietę, z którą wzięło się ślub, bezczelnie siedząc sobie w restauracji z
kochanką? Nagle wypełnia mnie wola walki, a ja jestem w stanie zrobić wszystko,
aby tylko ośmieszyć tego palanta.
-
Co mam robić? – odzywam się, gdy dostajemy upragnione wino. Nie czekając chwili
dłużej wypijam jednym chłystem całą zawartość kieliszka, aby dodało mi to
więcej odwagi.
-
Spokojnie koleżanko, bo zanim dojdziemy do pierwszego kroku, ty już będziesz
pijana.
-
Może wyglądam jak piętnastolatka, ale nie myśl sobie, że mam tak samo słabą
głowę – obdarowuje go wymownym wzrokiem.
-
Poprawka. Wyglądałaś jak piętnastolatka. Teraz wyglądasz jak seks bomba,
idealnie adekwatna do swojego wieku.
-
Dobrze, więc chcę żebyś się zamieniła w Catherine Tramell w Nagim instynkcie.
-
Chcesz, żebym ociekała seksem i masturbowała się publicznie jak Sharon Stone? –
pytam czysto teoretycznie, gdy patrzy na mnie rozbawionym wzrokiem.
-
Cóż, tym bym nie pogardził, ale nie uśmiecha mi się, aby inni patrzyli na to jak
sobie dogadzasz – odpowiada, gdy spoglądam na niego podejrzanie. To trochę
zaskakujące, bo przecież jestem mu obojętna, więc jakie ma znaczenie czy
zobaczy to tylko on, czy cała sala ludzi? Harry po chwili kręci głową, jakby
chciał odbiec od moich myśli i mówi dalej.
-
W każdym razie musisz być kokietką. Oglądałaś ten film, prawda? Widziałaś jakie
ruchy są potrzebne, aby kompletnie zwalić faceta z nóg. Ja pójdę w tym czasie
do baru, żeby widział, że jesteś sama, a tymczasem będę was obserwował i
patrzył na jego ruchu – Harry spokojnie odchodzi, a ja próbuje sobie odtworzyć
w głowie cały film, ale jedyne co mi się przypomina to gorący seks. Namiętny
seks… A, i jeszcze dziki seks. Nic co mogłoby się kojarzyć z seksownymi gestami
Sharon. Chociaż nie. Pamiętam jej kokieteryjne uśmiechy, zakręcanie włosów na
palec, a nawet sposób palenia papierosów, który wprawiał mężczyzn w totalną
ekstazę. Niestety siedzimy w strefie dla nie palących, więc to na pewno odpada.
Okej, umiem to zrobić. Przecież cała ta sytuacja nie może być taka trudna. Po
prostu muszę się wcielić w czyjąś rolę. Kiedyś lubiłam grać. Brałam udział w
tylu konkursach aktorskich. W jednym momencie z księżniczki, potrafiłam się
zmienić w złą czarownicę. Dobra, koniec! Nie odbiegaj od normy, Flo! Jeszcze raz
patrzę niespokojnym wzrokiem na Harry’ego, który w jakiś sposób stara mi się
dodać otuchy, a po chwili spoglądam na bruneta, który niby rozmawiając ze swoją
towarzyszką, i tak co jakiś czas patrzy na mnie. Biorę głęboki oddech i lekko
się do niego uśmiecham. Lekko. Nie susząc zębów, ani nic z tych rzeczy.
Zagryzam dolną wargę, a po chwili przechylam głowę i biorę kolejny łyk wina.
Nie wiedząc jakim sposobem, czerwona kropelka spływa mi po dekoldzie, gdy
palcem wodzę w zagłębieniu piersi, by ją zetrzeć. Powoli kieruje palca do warg
i zlizuje z niego kropelkę. Mężczyzna już w ogóle nie skupia się na kochance,
lecz z wyłupiastymi oczami patrzy na moją twarz. Odstawiam kieliszek i mrukam
pełna satysfakcji. Nie widzę teraz miny Harry’ego, ale zdaję sobie sprawę,
że w
jakiś sposób musi być ze mnie dumny. Sama nie poznaję swojej osoby, ale dalej
trwam w tej słodkiej torturze, aż sama powoli się mocniej ekscytuję. Bawię się końcówkami
włosów, a gdy brunet głośno chrząka i sięga dłonią do swoich spodni, posyłam mu
olśniewający uśmiech. W odpowiedzi kąciki jego ust również podnoszą się ku
górze, a ja mam ochotę przybić sobie piątkę. Po chwili słyszę dźwięk swojego
telefonu. Widząc na wyświetlaczu numer Styles’a od razu odbieram.
-
Tak? – wzdycham seksownie, i muszę przyznać, że chyba za bardzo wczułam się w
rolę, a co gorsza, cholernie mi się to podoba.
-
Brawo, kochanie. Jestem pewien, że w tym momencie bez mrugnięcia okiem
wylizałby ci buty, i jeszcze podziękował za tę możliwość. Mógłby ci też wylizać
coś innego, ale…
-
Co dalej? – przerywam mu ten sprośny monolog, a w odpowiedzi słyszę słodki chichot.
-
Teraz powoli wstaniesz i tanecznym krokiem przejdziesz obok niego i skierujesz
się do ubikacji. Pamiętaj o kręceniu biodrami! Kiedy będziesz mijać ich stolik,
popatrz na niego zalotnie. Jeśli odwróci się nawet w towarzystwie rudej, to
znaczy, że masz go w garści – po jego słowach automatycznie się rozglądam i
robię dokładnie tak, jak mówił Harry. Sama się sobie dziwię, że potrafię tak
ponętnie kręcić tyłkiem, ale staram się najbardziej jak się da i mijam
rozpromienionego bruneta, którego obdarowuje namiętnym spojrzeniem. Nie
odwracam się za siebie, bo wiem, że lokowaty powie mi o reakcji bruneta. Gdy
znikam z ich oczu, szybko kieruje się do toalety i odczekuje chwilę. Mam
nadzieję, że się udało.
***
WITAJCIE
SKARBY!
I
co wy na taki przebieg akcji? Samej chcę mi się śmiać z tego rozdziału, ale mam
nadzieję, że jesteście w pełni zadowolone. Dziękuje za wasze opinie i czekam na
dalsze!
KOCHAM!