sobota, 29 marca 2014

6.I don't know who you think you are, but before the night is through, I wanna do bad things with you.




            Przemierzamy kolejne ulice zatłoczonego Londynu w drodze do salonu piękności. Tak, dokładnie tak. SALON PIĘKNOŚCI! Czy ktoś słyszał o czymś bardziej czadowym? Nigdy nie byłam w takim miejscu i szczerze powiedziawszy moje podekscytowanie nie zna granic, ale staram się po sobie tego nie poznać, bo po raz kolejny wyszłabym na podjaraną małolatę. Z drugiej zaś strony jestem lekko dotknięta, bo nie zdawałam sobie sprawy, iż potrzebna jest mi aż tak duża metamorfoza. Pierwsze co, pomyślałam o Shili, która zobaczy mnie za tydzień całkowicie odmienioną, a ja zapewne z braku laku będę musiała jej w końcu uświadomić szokującą prawdę.
            Idę wolnym tempem, bowiem buty niezbyt pozwalają mi na bieg długodystansowy, gdy Harry cały czas przyspiesza, a potem i tak zatrzymuje się i patrzy w tył, bym do niego dołączyła, w czym nie widzę absolutnego sensu, ale pomińmy ten fakt.
- Zrobią mi nową fryzurę i makijaż?
- Wydaję mi się, że tak. Paznokcie masz ładne, więc chyba nie będzie trzeba ich bardziej szlifować. Chyba, że chcesz? – patrzy na mnie z uśmiechem, gdy kiwam odmownie głową.
- Czuję się, jakbym miała wystartować w jakimś konkursie piękności. Naprawdę jest mi to wszystko potrzebne?
- Słuchaj. Malik to prosty w obsłudze typek. Leci na to co szczupłe, cycate, wymalowane i po prostu błyszczące – obdarowuje go podejrzanym wzrokiem i prycham.
- A ty niby na to nie lecisz? – spogląda na mnie przez chwilę, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, ale ja i tak jej nie dostaje.
- Jeśli chcesz, aby cię zauważył, musisz stać się właśnie taką osobą.
- Najbardziej chyba boję się makijażu. Nigdy nie nakładałam go zbyt dużo…
- I w tym problem.
- Sugerujesz, że jestem brzydka bez niego? – przystaje na środku ulicy, marszcząc brwi, gdy podchodzi do mnie blisko.
- Nie. Sądzę, że bez makijażu wyglądasz lepiej niż połowa kobiet z nim, ale to nie opinia Malika, lecz moja, a to o niego tu chodzi, prawda? – czuję się niesamowicie wzruszona i zadowolona słysząc owe słowa i jestem również pod ogromnym wrażeniem, że wyszły one z ust samego Harry’ego Styles’a.
- Tak… - wzdycham, uśmiechając się lekko, gdy podaję mi swoje ramię.
- W takim razie do dzieła.

            Po całych dwóch godzinach bezczynnego siedzenia na fotelu jestem lekko wykończona, a mój tyłek boli niewyobrażalnie. Boję się, że kiedy wstanę, i tak pozostanie zdrętwiały do końca dnia. Mam na sobie makijaż, którego jeszcze nie widziałam, a moje włosy są w trakcie metamorfozy. Harry postanowił zostawić mnie samą pod pretekstem załatwienia bardzo ważnej sprawy, a ja zdążyłam się zakolegować z sympatyczną kobietą, która obsługuje mnie jak prawdziwą księżniczkę. Jest szczupłą szatynką o śniadej cerze i przepięknym uśmiechu. Wydaję mi się, że to kolejna przyjaciółka Harry’ego, lecz tym razem nie jestem pewna czy służy mu również do innych przywilejów, bowiem na jej placu widnieje złota obrączka.
- Jesteś mężatką? – pytam prosto z mostu, bowiem wydaję mi się to raczej normalne. Za cały ten czas miałyśmy okazję porozmawiać o wszystkim co przyszło nam do głowy, więc to pytanie nie powinno ją dziwić.
- Tak – odpowiada zadowolona. – Od ośmiu lat.
- Ośmiu? – patrzę na nią zszokowana. – Musiałaś być młodziutka.
- Mieliśmy z Davidem po dziewiętnaście. Łączyła nas tak wielka miłość, że człowiek naprawdę nie potrafi sobie tego wyobrazić. Zresztą łączy nadal. Nasi rodzice myli w całkowitym szoku, ale to nie przeszkodziło nam w spełnieniu wszystkich planów.
- To cudowne – mówię rozmarzona. – Prawie jak z bajki – śmieję się, gdy kończy prostować moje nowe włosy, które teraz pozostają w bardziej popielatym odcieniu blondu i są ścięte do ramion. Był to dość krytyczny wybór, bowiem zapuszczałam je odkąd pamiętam i jeszcze godzinę temu sięgały mi do pasa, ale jeśli potrzebuję zmiany, nie mam zamiaru narzekać jak małe dziecko.
- To cudowny mężczyzna. Znałam go od roku i z początku nie zwracał na mnie kompletnej uwagi. Byłam szara, pospolita, nieśmiała i zdecydowanie zbyt nudna. Później poznałam Harry’ego – uśmiecha się na samo wspomnienie. – Byliśmy przyjaciółmi na śmierć i życie. W sumie wciąż jesteśmy, tyle, że on nie ma już tak dużo czasu jak kiedyś, bo pracuje jak stale włączona maszyna.
- Poznałaś Harry’ego i coś się zmieniło? – pytam zaciekawiona.
- Tak. Powiedziałam mu o mojej skrytej miłości do Davida, a on postanowił coś z tym zrobić i pomóc mi w zdobyciu tego mężczyzny. Był wtedy w moim wieku, a dziewczyny leciały do niego na skinienie palca.
- Co takiego zrobił, że w końcu dopięłaś swego?
- Cóż… Nauczył mnie wszystkiego, co on potrafił doskonale. Flirtu, zmysłowości, kokieterii i ogromnej namiętności – patrzę na nią lekko zdziwiona, a w mojej głowie układają się różne scenariusze, w jaki to sposób Harry musiał uczyć Kler ‘namiętności’.
- Czy wy… - śmieje się nagle i macha ręką.
- Nie, nic z tych rzeczy. Byłam dla niego jak siostra, więc do niczego nie doszło, poza tym to byłoby trochę dziwne. W końcu to David był moim celem, a Harry mógłby wiele popsuć. Poza tym nie ciągnęło nas do siebie fizycznie – słyszę jej słowa i układam sobie, iż mam całkowicie podobną sytuację, lecz w tym przypadku występuje jakiegoś rodzaju sprzeczność, bowiem już dwa razy się całowaliśmy, a tak chyba być nie powinno.
- I udało ci się…
- Tak – odpowiada radośnie. – Może był to dość dziwny sposób na zdobycie faceta, ale w końcu dopięłam swego. Na dodatek później dowiedziałam się, że tak naprawdę żadna z tych magicznych sztuczek nie była mi potrzebna, bo on widział we mnie coś więcej dużo wcześniej, ale również nie był pewien jak ja reaguje na to wszystko, dlatego pozostawał w cieniu – myślę o Maliku i o tym, czy u nas sytuacja jest podobna. Niestety wątpliwość w tym przypadku jest ponad wszelkie siły, bowiem jestem w stu procentach pewna, iż Zayn nie widzi we mnie nikogo więcej, poza swoją przesłodzoną i zdecydowanie zbyt ciamajdowatą pracownicą.
- Wspaniale – uśmiecham się promiennie, bo choć znam tą kobietę od dwóch godzin, jestem do niej niebywale dobrze nastawiona i naprawdę cieszę się z jej szczęścia.
- A ty skąd znasz Harry’ego? – pyta, odpinając od prądu narzędzie, gdy ja zastanawiam się nad odpowiedzią. Sądzę, że nie byłoby fair wobec mnie, gdybym ją skłamała, dlatego decyduję się powiedzieć prawdę.
- Pracujemy w jednej firmie.
- No proszę. Mamy tu zdolną informatyczkę.
- No i jest jeszcze coś – patrzę na nią z przymrużonymi oczami, jak gdybym miała się przyznać co najmniej do tego, że zdradza ją mąż.
- Tak?
- Co byś powiedziała, gdybym oznajmiła ci, że jest moim pomocnikiem tak jak i w two… - nie daje jest mi do kończyć zdania, które miało brzmieć ‘jak i w twoim przypadku’, bowiem do salonu wchodzi zadowolony Harry, a na mój widok jego uśmiech staje się jeszcze większy.
- Jak zwykle zrobiłaś kawał dobrej roboty, Kler.
- Cóż, muszę ci przyznać rację, ale i bez tego nasza rozkoszna klientka była niewyobrażalną pięknością – patrzy w moją stronę, na co się rumienię. Dawno nie widziałam tak cudownej kobiety, dlatego w ogóle nie dziwię się, że jest najlepszą przyjaciółką Styles’a. Widać ten człowiek jednak zna się trochę na ludziach.
- Co prawda to prawda – oznajmia Harry, na co patrzę na niego zdziwiona, ale nie powiem, żeby mnie to nie zadowoliło.
- Gotowa, aby się zobaczyć? – pyta Kler, gdy kiwam twierdząco głową. Po chwili wstaję, a w ogromnym lustrze widzę osobę, której nigdy wcześniej nie miałam okazji dostrzec. Sukienka wciąż układa się na moim ciele jak wcześniej, ale perłowe włosy i elegancki makijaż sprawiają, że wyglądam w niej co najmniej jak milion dolarów. Moja twarz jest pomalowana niezbyt mocno, tylko jedynie podkreśla wszystkie potrzebne atuty, z czego jestem niebywale zadowolona. Kler dała mi listę kosmetyków, które powinnam zakupić, aby codziennie móc wyglądać tak pięknie, więc teraz bez wątpienia od razu co zrobię, to pójdę do sklepu z tego typu produktami. Nie jestem w stanie nic z siebie wydobyć, więc jedyne na co się zdaje to uściskanie szatynki i ciche ‘dziękuje’.
- Nie ma za co. Na kartce zapisałam ci również mój numer telefonu. Dzwoń jak tylko będziesz miała jakieś pytania albo potrzebowała darmowego cięcia. Z chęcią wybiorę się również na kawę, aby dokończyć rozmowę – mruga do mnie okiem, a ja już teraz bezwątpienia wiem, iż na pewno skorzystam z tej propozycji.
- Kawa jest nieunikniona – uśmiecham się do niej, po czym znów chwytam ramię Harry’ego, gdy po chwili wychodzimy z salonu.
- Widzę, że zakolegowałyście się z Kler – słyszę jego głos, gdy zadowolona kiwam głową.
- To niesamowita dziewczyna. Nie mówiłeś, że się przyjaźnicie.
- Wiedziałem, że dowiesz się tego od niej.
- Pomagałeś jej tak samo jak mnie – odzywam się, gdy patrzy na mnie z tą swoją iskrą w oku.
- Tak… - odpowiada nieśmiało, a ja nie wiedzieć czemu mam ochotę go przytulić. Oczywiście wyłącznie po przyjacielsku. Kto wie? Może niebawem będę dla niego drugą Kler? Naprawdę byłabym bardzo zadowolona.
- To wspaniałe co dla niej zrobiłeś. Dzięki tobie jest szczęśliwą mężatką. Po prostu całkowicie zmieniłeś czyjeś życie na lepsze. Powinieneś być z siebie dumny.
- Będę. Do czasu, gdy jej związek się nie skończy. Jeśli stałaby się przez niego nieszczęśliwa, nie wiem czy bym sobie wybaczył – spoglądam na niego z żalem, a po chwili przybliżam twarz do jego i muskam rozgrzany policzek.
- Jesteś dobrym przyjacielem, Harry.


            Siedzimy w jednej z Londyńskich restauracji, w której w prawdzie jeszcze nie byłam. Dziwne, żebym rzeczywiście tu zawitała, skoro za szklankę wody z cytryną trzeba zapłacić około dziesięciu funtów. Żarty żartami, ale to już czysta przesada. Dowiedziałam się jednak, iż Harry jest tu częstym gościem, bo jak sam powiedział ‘lubi zjeść dobrze, a dobre jedzenie wymaga swojej ceny’. W tym nie przyznałam mu racji, ale postanowiłam nie ingerować w jego zdanie.
            Czuję się niemalże dziwne, siedząc tu tak wystrojona i odpicowana do granic możliwości, gdy reszta kobiet jest ubrana elegancko, ale nie tak prestiżowo jak ja. Wydaję mi się, że patrzą na nas jako parę ‘Bogaty prezes i jego głupiutka blond dziewczyna od spraw seksualnych’. Szczerze powiedziawszy nie jestem zdziwiona. Również miałabym o nas takie zdanie.
- Co zamawiasz? – dochodzi mnie głos Harry’ego, gdy wzdycham przy niesamowicie drogim menu. Aż boję się je trzymać, aby tylko nie pomiąć kartek.
- Nie wiem… Mam ochotę na lampkę wina, ale za tę cenę kupiłabym w sklepie dwie całe butelki.
- Wszystko przeliczasz na pieniądze?
- Staram się nie żyć w bajce – spoglądam na niego ironicznym wzrokiem, gdy chichoczę.
- Przecież pracujesz w jednej z najbardziej znanych firm aplikacyjnych w Anglii. Na pewno nie zarabiasz groszy – zastanawiam się nad jego słowami i rzeczywiście muszę przyznać mu rację. Nie zarabiam kroci, ale na pewno również nie mogę pochwalić się tak dużą stawką, jaką ma sam prezes, którym ja na pewno nigdy nim nie zostanę.
- Jeśli mam ochotę zaszaleć z pieniędzmi, robię to. Ale nie przywykłam do przesiadywania w tego typu lokalach. Wolę sama coś ugotować.
- Zawsze jakiś plus – mówi, a po chwili zamawia u kelnera nie tylko kieliszek, lecz całą butelkę włoskiego wina i dwa steki.
- Dobrze więc – odzywam się, kiedy młody chłopak z firmowym uśmiechem od nas odchodzi. – Czekam na lekcję teoretyczną – patrzy na mnie swoim cwaniackim wzrokiem oblizując wargi językiem.
- Wolałabym raczej czystą praktykę.
- Niby co masz na myśli? – po chwili kieruje wzrok na prawą stronę, gdzie siedzi facet w średnim wieku, całkiem przystojny, podobny nawet trochę do Zayn’a, tyle że zamiast brązowych oczu ma zielone i nie widzę również żadnego zarostu. Naprzeciwko niego siedzi ładna rudowłosa kobieta, odziana w czarny, obcisły kombinezon. Jest zajęta swoim monologiem, gdy ja dostrzegam, że mężczyzna cały czas spoziera w moją stronę. Jestem zdziwiona tym faktem, więc peszę się i szybko odwracam wzrok.
- Właśnie o tym mówię – komentuje lokowaty. – Oto lekcja numer jeden.
- Raczej numer dwa – wtrącam się, lecz on i tak to ignoruje.
- Teraz sprawisz, że ten facet całkowicie oleję rozmowę z tą kobietą, lecz rozdziawi na ciebie usta tak bardzo, że jego erekcja wymknie się spod kontroli.
- Zwariowałeś? Nie mogę tego zrobić – patrzę ponownie na dwójkę osób, kiedy kobieta ściska mężczyznę za rękę. – Ona jest jego żoną!
- A skąd wiesz, że nie kochanką?
- Wątpię – mówię zirytowana, gdy jak na zawołanie mężczyzna odbiera telefon, a że siedzimy blisko, słyszymy całą jego konwersacje. Dziwą mnie zwroty typu ‘Jestem w biurze skarbie, nie mam teraz czasu. Będę wieczorem, wtedy porozmawiamy. Tak, ja ciebie też kocham’.
- Wciąż myślisz, że to jego żona? – a to wredny małpiszon. Jak można okłamywać kobietę, z którą wzięło się ślub, bezczelnie siedząc sobie w restauracji z kochanką? Nagle wypełnia mnie wola walki, a ja jestem w stanie zrobić wszystko, aby tylko ośmieszyć tego palanta.
- Co mam robić? – odzywam się, gdy dostajemy upragnione wino. Nie czekając chwili dłużej wypijam jednym chłystem całą zawartość kieliszka, aby dodało mi to więcej odwagi.
- Spokojnie koleżanko, bo zanim dojdziemy do pierwszego kroku, ty już będziesz pijana.
- Może wyglądam jak piętnastolatka, ale nie myśl sobie, że mam tak samo słabą głowę – obdarowuje go wymownym wzrokiem.
- Poprawka. Wyglądałaś jak piętnastolatka. Teraz wyglądasz jak seks bomba, idealnie adekwatna do swojego wieku.
- Dzięki – komentuje krótko, a po chwili wsłuchuję się w uwagi Harry’ego.
- Dobrze, więc chcę żebyś się zamieniła w Catherine Tramell w Nagim instynkcie.
- Chcesz, żebym ociekała seksem i masturbowała się publicznie jak Sharon Stone? – pytam czysto teoretycznie, gdy patrzy na mnie rozbawionym wzrokiem.
- Cóż, tym bym nie pogardził, ale nie uśmiecha mi się, aby inni patrzyli na to jak sobie dogadzasz – odpowiada, gdy spoglądam na niego podejrzanie. To trochę zaskakujące, bo przecież jestem mu obojętna, więc jakie ma znaczenie czy zobaczy to tylko on, czy cała sala ludzi? Harry po chwili kręci głową, jakby chciał odbiec od moich myśli i mówi dalej.
- W każdym razie musisz być kokietką. Oglądałaś ten film, prawda? Widziałaś jakie ruchy są potrzebne, aby kompletnie zwalić faceta z nóg. Ja pójdę w tym czasie do baru, żeby widział, że jesteś sama, a tymczasem będę was obserwował i patrzył na jego ruchu – Harry spokojnie odchodzi, a ja próbuje sobie odtworzyć w głowie cały film, ale jedyne co mi się przypomina to gorący seks. Namiętny seks… A, i jeszcze dziki seks. Nic co mogłoby się kojarzyć z seksownymi gestami Sharon. Chociaż nie. Pamiętam jej kokieteryjne uśmiechy, zakręcanie włosów na palec, a nawet sposób palenia papierosów, który wprawiał mężczyzn w totalną ekstazę. Niestety siedzimy w strefie dla nie palących, więc to na pewno odpada. Okej, umiem to zrobić. Przecież cała ta sytuacja nie może być taka trudna. Po prostu muszę się wcielić w czyjąś rolę. Kiedyś lubiłam grać. Brałam udział w tylu konkursach aktorskich. W jednym momencie z księżniczki, potrafiłam się zmienić w złą czarownicę. Dobra, koniec! Nie odbiegaj od normy, Flo! Jeszcze raz patrzę niespokojnym wzrokiem na Harry’ego, który w jakiś sposób stara mi się dodać otuchy, a po chwili spoglądam na bruneta, który niby rozmawiając ze swoją towarzyszką, i tak co jakiś czas patrzy na mnie. Biorę głęboki oddech i lekko się do niego uśmiecham. Lekko. Nie susząc zębów, ani nic z tych rzeczy. Zagryzam dolną wargę, a po chwili przechylam głowę i biorę kolejny łyk wina. Nie wiedząc jakim sposobem, czerwona kropelka spływa mi po dekoldzie, gdy palcem wodzę w zagłębieniu piersi, by ją zetrzeć. Powoli kieruje palca do warg i zlizuje z niego kropelkę. Mężczyzna już w ogóle nie skupia się na kochance, lecz z wyłupiastymi oczami patrzy na moją twarz. Odstawiam kieliszek i mrukam pełna satysfakcji. Nie widzę teraz miny Harry’ego, ale zdaję sobie sprawę,
że w jakiś sposób musi być ze mnie dumny. Sama nie poznaję swojej osoby, ale dalej trwam w tej słodkiej torturze, aż sama powoli się mocniej ekscytuję. Bawię się końcówkami włosów, a gdy brunet głośno chrząka i sięga dłonią do swoich spodni, posyłam mu olśniewający uśmiech. W odpowiedzi kąciki jego ust również podnoszą się ku górze, a ja mam ochotę przybić sobie piątkę. Po chwili słyszę dźwięk swojego telefonu. Widząc na wyświetlaczu numer Styles’a od razu odbieram.
- Tak? – wzdycham seksownie, i muszę przyznać, że chyba za bardzo wczułam się w rolę, a co gorsza, cholernie mi się to podoba.
- Brawo, kochanie. Jestem pewien, że w tym momencie bez mrugnięcia okiem wylizałby ci buty, i jeszcze podziękował za tę możliwość. Mógłby ci też wylizać coś innego, ale…
- Co dalej? – przerywam mu ten sprośny monolog, a w odpowiedzi słyszę słodki chichot.
- Teraz powoli wstaniesz i tanecznym krokiem przejdziesz obok niego i skierujesz się do ubikacji. Pamiętaj o kręceniu biodrami! Kiedy będziesz mijać ich stolik, popatrz na niego zalotnie. Jeśli odwróci się nawet w towarzystwie rudej, to znaczy, że masz go w garści – po jego słowach automatycznie się rozglądam i robię dokładnie tak, jak mówił Harry. Sama się sobie dziwię, że potrafię tak ponętnie kręcić tyłkiem, ale staram się najbardziej jak się da i mijam rozpromienionego bruneta, którego obdarowuje namiętnym spojrzeniem. Nie odwracam się za siebie, bo wiem, że lokowaty powie mi o reakcji bruneta. Gdy znikam z ich oczu, szybko kieruje się do toalety i odczekuje chwilę. Mam nadzieję, że się udało.

***

WITAJCIE SKARBY!
I co wy na taki przebieg akcji? Samej chcę mi się śmiać z tego rozdziału, ale mam nadzieję, że jesteście w pełni zadowolone. Dziękuje za wasze opinie i czekam na dalsze!

KOCHAM!

poniedziałek, 24 marca 2014

5.You don't want to be alone and I can't say it's what you know but you've known it the whole time.




HARRY



            Dzisiejszej nocy nie spałem prawie wcale. Bardziej byłem zajęty obmyślaniem planu, z którym przybyłem na ratunek Flo, a także pomocą w projekcie, którą również mam otrzymać od niej. Trzymam się ogromnej nadziei, że rzeczywiście jej udział niesamowicie ułatwi mi sprawę, a z tego co wiem, jest do tego jak najbardziej odpowiednią osobą. Wczorajszy nietypowy pocałunek skończył się totalną katastrofą. No może nie koniecznie, co prawda zaskoczyła mnie doszczętnie i całowała naprawdę dobrze, a jej wargi idealnie współgrały z moimi, ale każdy normalny człowiek by stwierdził, że owy ruch z mojej strony był co najmniej dziwny. Nie dość, że na własne oczy zobaczyła, do jakiego doprowadziła mnie stanu, to jeszcze postanowiłem iść na żywioł i zrobić krok w przód, który w zasadzie nie wiem czy był konieczny. Nie trwał zbyt długo, bo Flo czym prędzej się otrząsnęła i najprościej w świecie odepchnęła mnie tak mocno, że wylądowałem na drzwiach przez co lekko się obiłem, lecz to już nie miało znaczenia. Nawet teraz mam w głowie jej zdezorientowaną minę i obraz, gdy zakrywa rękoma poszczególne części ciała (nie żebym jeszcze kilka chwil temu dotykał ją tam jak najbardziej pasjonujący kochanek) i ucieka do swojego pokoju, wołając na odchodne krótkie: ‘Widzimy się jutro’.  Jeszcze chwilę stałem na przedpokoju w oczekiwaniu, że może wyjdzie, ale jej zwrot był już dosłownym zakończeniem wieczoru, dlatego zebrałem się i po prostu wyszedłem. Jeszcze przez parę kolejnych godzin po owym zdarzeniu karciłem się za to co zrobiłem, ale później zrozumiałem, że właśnie w tym kierunku muszę iść. Jeśli chcę, aby się jej udało, muszę nie tylko szkolić ją we flircie, gestach i wzajemnym uwodzeniu. Do mojego obowiązku należy również zawrzeć w tej umowie wiele innych szczegółów takich jak pocałunek, dotyk, seks… Nie powiem, żeby nie było mi to na rękę, bo wbrew pozorom Flo jest niezmiernie śliczną dziewczyną o nieziemskiej figurze, którą stara się zakryć pod badziewnym materiałem swoich ubrań. Gdy wczoraj powoli odkrywałem jej doskonałość, nie miałem pojęcia, że czeka na mnie tak wielka niespodzianka. Mimo tego, że była piękna, pozostawała również niewiarygodnie skromna, wrażliwa i nieśmiała, ale to nie zasłaniało jej ogromnego poczucia humoru, chamskich dogryzek i tego pazura, który jeszcze nie do końca wyszedł na światło dzienne, ale mam świadomość, że gdy już się pojawi, ja chcę być pierwszym, który będzie miał okazję go zobaczyć.

            Z rozmyśleń wybudził mnie głośny dźwięk telefonu, a widząc na wyświetlaczu imię najlepszego przyjaciela, jęknąłem cicho, odbierając połączenie.

- Czego?

- Powiesz mi co ty do cholery knujesz? – słyszę jego podejrzany głos, w którym kryje się niemała wściekłość.

- W zasadzie nie dużo. Zaraz idę coś zjeść, później się wykąpać, może jakieś małe bzykanko… Chcesz dalej wiedzieć? – śmieję się, gdy przemawia zirytowany.

- Zamknij się. Nie mam ochoty wysłuchiwać twojego dziennego grafiku. Co knujesz z Flo?

- Niby dlaczego miałbym coś knuć właśnie z Flo? – pytam niby zaskoczony, choć w prawdzie nie wiem czy wychodzi mi to w jakikolwiek sposób. Niall zna mnie zbyt dobrze, aby bawić się w kotka i myszkę.

- No cóż, pomyślmy. Po pierwsze, Harry Styles, który ma teraz kupę roboty i ani mi się śni, żeby ktokolwiek przekonał go, aby wziął sobie wolne, właśnie zrobił to wczoraj. Na domiar złego, Flo, która pracuje w święta, a nawet sylwestra, również bierze sobie wolne w tym samym czasie. Cóż za zbieg okoliczności, prawda? Ale to nic. Gdybyś wciąż nie mógł uwierzyć w to, dlaczego podejrzewam, że coś knujesz, a knujesz na pewno, jej najlepsza przyjaciółka, a moja dziewczyna, postanowiła się do mnie przeprowadzić na tydzień właśnie za jej namową. Chcesz jeszcze więcej dowodów? – wywracam oczami i mam ochotę się rozłączyć, ale gdybym to zrobił, on nigdy nie dałby mi spokoju.

- Nie, już wystarczy. Nie mam ochoty nasłuchiwać z rana twoich monologów.

- Harry! Powiedz, że nie chcesz jej uwieść ani nic z tych rzeczy. To bezbronna dziewczyna, a już zdecydowanie zbyt krucha na kogoś takiego jak ty.

- A kim ja jestem, palancie? Jakiś masochistą albo tyranem?

- Wiesz o co mi chodzi.

- Uspokoję twoje stłumione nerwy i oznajmiam, że Flo nie interesuje mnie w sposób, o którym myślisz.

- To akurat wiem. Mam świadomość, że lecisz na cycate modelki, a nie pospolite dziewczyny… - mam ochotę walnąć mu twarz za obrazę mojej osoby, a także powiedzieć, że Summer ani trochę nie jest pospolita czego dowodem była moja wczorajsza erekcja, ale cudem się powstrzymuje.

- Nie ważne. W każdym razie wszedłem z nią w układ, o którym ty niekoniecznie musisz wiedzieć.

- Mój ty Boże, trzymaj mnie bo upadnę – lamentuje, gdy już serio mam ochotę się rozłączyć. – Jaki znowu układ? Czy to bezpieczne?

- Nie! Wywiozę ją na Sahare i zostawię na pastwę losu bez wody, albo nie! Mam lepszy plan. Po prostu wybierzemy się na wycieczkę helikopterem, a ja w między czasie sprytnie ją z niego wypchnę.

- Nie żartuj sobie ze mnie.

- Muszę, bo jesteś idiotą!

- To dowiem się co to za układ, czy nie?

- Nie, bo wszystko wypaplasz swojej dziewczynie, która nie może o niczym wiedzieć. Zresztą obiecałem to Flo.

- Flo okłamuje Shile? To już czysta oznaka, że jest w tym coś podejrzanego.

- Zaufaj mi i nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy, dobrze? Zapewniam cię, że nie zrobię jej nic złego, bo w końcu ze mnie taki potwór. I pragnę dodać, że to wszystko zostało ustalone za jej zgodą, więc miłego dnia w pracy…

- Harry, wysłuchaj mnie…

- Żegnaj – odpowiadam i naciskam czerwoną słuchawkę. Zdecydowanie zbyt dużo nerwów jak na poranną rozmowę telefoniczną.



SUMMER



            Stoję jak kołek pod jednym z największych londyńskich centrum handlowych i szczerze powiedziawszy nie wiem dlaczego to robię. Po wczorajszym wieczorze nie mam najmniejszej ochoty patrzeć Harry’mu w oczy, a tym bardziej spędzać z nim calutkiego dnia, który zejdzie nam na nauce flirtu. Mam jednak głęboką nadzieję, że nie zajdzie to dalej niż bym chciała. Tak jak wczoraj na przykład. Oczywiście byłabym głupią idiotką, gdybym powiedziała, że jego pocałunek mi nie podobał. Gdy całuje cię tak przystojny mężczyzna, nie ma najmniejszej szansy, aby cokolwiek ci nie spasowało. I na dodatek doprowadziłam do tego, że jego ekhm… sprzęt stał na baczność i ani myśl, żeby w jakikolwiek sposób to się zmieniło. Do tej pory nie dowierzałam, że to rzeczywiście ja byłam tego powodem, ale gdy próbował mnie o tym przekonać idąc drogą pocałunku, przez dosłownie chwilę poczułam się pożądana. Nie mam pojęcia dlaczego, skoro swoim stylem życia, wyraźnie daje mi do odczucia, że nie mam się co łudzić. Zresztą nie zależy mi na tym zanadto, bo to nie on jest moim celem lecz Zayn, i wiem, że tego będę trzymać się do końca.

            Mija parę minut, gdy widzę go w nieziemsko pięknym, białym samochodzie. Wychodzi z niego w czarnych raybanach, jeansowej koszuli i krótkich spodenkach khaki, i w porównaniu do mnie, wygląda niczym Michał Anioł, gotowy do zgarnięcia wszystkich kobiecych serc. Podchodzi z gracją i ogromnym uśmiechem na twarzy, gdy w policzkach widnieją dwa dołeczki, które pomimo wieku dwudziestu siedmiu lat, dodają mu niezwykłej chłopięcości i uroku.

- W końcu możemy podziwiać twoje nogi, jestem pod wrażeniem – spoglądam w dół, gdzie widnieją krótkie spodenki w tym samym kolorze, jakie on ma na sobie. Jestem nawet trochę pod wrażeniem, że wybraliśmy coś podobnego, lecz wszystko ze mnie uchodzi, gdy odzywa się ponownie. – Ale kotka na sweterku nie mogłaś sobie oszczędzić za żadne skarby, prawda? – unoszę wysoko brwi i patrzę na niego wymownie.

- Mogłam – uśmiecham się ironicznie. – Chciałam cię po prostu bardziej wkurzyć – odwracam się i wchodzę do budynku, gdy on po chwili mnie dogania i już równa się ze mną krokiem.

- Gotowa na zakupy? Uprzedzam, że nie będziemy przymierzać żadnych kotków, piesków, słoników, a przede wszystkim żadnych spodni. No chyba, że jeśli chodzi o super obcisłe jeansy, które uwydatnią każdy kawałem twojej smakowitej pupy.

- Ugh, ohyda – patrzę na niego z obrzydzeniem. – Jesteś strasznie nonszalancki.

- Tym lepiej dla ciebie – chichocze słodko, i choć wciąż jestem na niego zła, to gdy słyszę ten dźwięk, nie potrafię przejść obojętnie. Mój wyraz twarzy powoli łagodnieje, gdy wchodzimy do pobliskiego butiku.

- Witaj, Scarlett – mężczyzna wita się z ekspedientką, jak gdyby byli najlepszymi przyjaciółmi, lub co gorsza, przyjaciółmi z przywilejami, choć w zasadzie nie byłabym zbytnio zdziwiona. – Potrzebujemy czegoś naprawdę seksownego dla tej pani. Najlepiej coś godnego do pracy w firmie i może ciut namiętnego na wyjście do restauracji.

- Na co mi strój do restauracji? – szepczę, gdy kobieta z uśmiechem szuka czegoś odpowiedniego.

- Bo właśnie tam później zmierzamy.



            Jestem w przymierzalni i szczerze powiedziawszy za żadne skarby nie mam odwagi z niej wyjść. Choć Harry wczoraj widział mnie pół nagą, to chyba i tak czułam mniej krępacji niż teraz. Co prawda w wąskiej króciutkiej spódnicy, czarnej eleganckiej bluzce z ogromnym dekoltem oraz seksownych szpilkach wyglądam bardziej niż kusząco, ale czy jestem gotowa, aby rzeczywiście pójść tak do pracy? Teraz na pewno nie, ale kto wie, co stanie się za dwa tygodnie, gdy będę musiała się zjawić na przyjęciu biznesowym, całkiem odmieniona, aby w końcu Zayn Malik zobaczył, że w stu procentach jestem warta jego uwagi. Biorę głęboki oddech i otwieram drzwi, przed którymi na wygodnej kanapie siedzi Styles, sącząc przy okazji szampana. Czuję się, jakbym grała główną rolę w jakimś filmie, gdzie pozostaje kompletną fajtłapą i trafiam na przystojnego milionera, który z brzydkiego kaczątka, stara się mnie zmienić w łabędzie. Po części rzeczywiście tak jest.

- Proszę, proszę – gwiżdże na mój widok. – Wiedziałem, że będzie dobrze, ale, że aż tak?

- To zbrodnia, chodzić do pracy w takich strojach – wzdycham od niechcenia, po raz kolejny przyglądając się w lustrze.

- Nie. Powiedziałbym raczej, że to jak wygrana na loterii. Przynajmniej dla każdego mężczyzny, który również pracuje tam gdzie ty. Choć na chwilę, może oderwać się od pracy i nacieszyć oko kimś takim jak ty.

- I myślisz, że Zayn ucieszy to oko? – pytam z nadzieją, na co uśmiecha się pogodnie.

- Ja tak nie myślę. Ja to wiem – odpowiada, po czym podchodzi bliżej. – Zawsze chodzisz w spiętych włosach? Powinnaś je rozpuścić – sięga do klamry, która utrzymuje blond kosmyki w niedbałym koku. Po chwili układa je tak, aby swobodnie opadały na moje ramiona. – Dużo lepiej – kąciki jego ust się podnoszą, gdy odzywam się po chwili.

- Cóż… W końcu będę mogła równać się z kobietami takimi jak Amber, Kelsy, Rebecca i wiele innych – patrzę na niego wymownie, na co chichocze.

- Zdecydowanie odpada – komentuje, gdy spoglądam na niego z podejrzeniem, ale i lekkim żalem. Widocznie nigdy nie będę wystarczająco dobra. – To one nie będą mogły równać się z tobą – dokańcza, czym wywołuje na mojej twarzy lekki uśmiech. - A teraz wracaj do przymierzalni. Czeka cię jeszcze trochę kompletów.



            Idę do kasy w niewiarygodnie krótkiej białej sukience oraz gustownych szpilkach i dziwię się, że jakimś cudem udaję mi się w nich chodzić. Naprawdę chciałam się przebrać w swoje ciuchy, ale Harry stanowczo mi tego zabronił. Zresztą nie dziwię się. Nawet mnie byłoby wstyd, gdybym musiała się pokazać w restauracji z kimś, kto ma na koszulce wielkiego kota. Zwłaszcza ktoś, kto jest człowiekiem właśnie jego pokroju.

- Nie uważasz, że ta sukienka jest zbyt wyzywająca nawet jak na wyjście do restauracji?

- Nie. Wyglądasz w niej seksownie.

- Na pewno! Zwłaszcza, iż jest tak obcisła, że podkreśla chyba każdą niedoskonałość na moim ciele, a zwracając uwagę na to, że jest ich całkiem sporo, jest kompletnie dla mnie nieodpowiednia.

- Słuchaj – przystaje na chwilę, stojąc ze mną twarzą w twarz. – Jeśli mówię ci, że wyglądasz seksownie, to znaczy, że wyglądasz naprawdę seksownie. Pamiętaj, że to ja z naszej dwójki jestem tym bardziej wybrednym, więc nie gadaj i chodź – wywracam oczami i oboje podchodzimy do przesłodzonej Scarlett.

- Życzycie sobie czegoś jeszcze? – patrzy na nas z firmowym uśmiechem, gdy Harry obdarowuje mnie pytającym wzrokiem, na co przecząco kiwam głową.

- W takim razie należy się dwa tysiące funtów – otwieram szeroko buzie i jąkam się jak nienormalna. Dwa tysiące? Wiem, że mamy tego całkiem sporo, ale nie wiedziałam, że aż tyle.

- Em… Harry…

- Spokojnie. Przecież nie wziąłbym cię tu na zakupy, gdybym kazał przy tym płacić – odpowiada, wyciągając z portfela kartę kredytową.

- Nie mogę ci na to pozwolić.

- Ależ możesz – uśmiecha się, nie zwracając uwagi na moje zakłopotanie.

- Dwa tysiące? Chyba sobie żartujesz – cofam jego rękę, i kieruje wzrok na ekspedientkę. – Niech pani wybaczy, nastąpiło nieporozumienie. Chcemy zwrócić te ubrania – Harry patrzy na mnie jak na idiotkę, lecz po chwili i tak oddaje swoją kartę brunetce.

- Tak, wybacz na chwilę, Scarlett – oznajmia, po czym odwraca się do mnie. - W tej kwestii nie masz absolutnie nic do gadania.

- Oczywiście, że mam. To ja będę chodzić w tych ubraniach i nie mam zamiaru pozwalać ci na to, abyś za nie płacił.

- Gdyby nie było mnie na to stać, zapewniam cię, że bym ich nie kupował.

- Oh, proszę. Nie jesteś prezesem od zawsze. Nie musisz się tak wywyższać, bo i tak wiem swoje i moja odpowiedź brzmi nie. Nie dam ci zapłacić za… - nie dane jest mi dokończyć, bo w momencie jego pełne usta napierają na moje. Jestem zszokowana i kompletnie zapomniałam w jaki sposób rusza się kończynami. Co ja mówię. Zapomniałam jak się oddycha do cholery! Pocałunek trwa chwilę i jest jedynie zetknięciem naszych ust, ale to kompletnie wystarcza, aby uciszyć mnie na kolejne pięć sekund.

- Powiedziałem już, że nie masz nic do gadania, skarbie.



***

KOCHANI!

Tak ślicznie komentowaliście, że byłoby zbrodnią nie dodać wam kolejnego rozdziału.

Dziękuje wam bardzo serdecznie i nawet nie macie pojęcia jak bardzo się cieszę z faktu, że opowiadanie przypadło wam do gustu. Mam nadzieję, że będzie tak dalej. Nie chcę tu wpakowywać na razie jakiegoś dziwnego trójkąta pomiędzy Zayn'em, Flo i Harry’m, bo nie na tym rzecz polega i uwierzcie, że na razie nic takiego nie ma. Zapraszam do oglądania trailera i czekam na wasze opinie!



KOCHAM WAS!