czwartek, 13 marca 2014

2.Shot through the heart and you're to blame, darling you give love a bad name.






            Siedzę w gabinecie i nie mogę uwierzyć jak bardzo niezdarnie zaczęłam dzień. Ale przecież to zupełnie naturalna przypadłość, przecież nie mogłabym rozpocząć go z gracją. Rozwalenie papierów, a później ten głupkowaty uśmiech do Malika, jak gdyby co najmniej powiedział, że pięknie dziś wyglądam, a tymczasem zaszczycił mnie zwykłym: ‘Dzień dobry, Summer’. Nic nowego, stara śpiewka. Zdążyłam się już przyzwyczaić, ale kompletnie nic nie mogę poradzić, że gdy tylko słyszę jego głos, staję się jedną, wielką, zaślepioną fajtłapą. Jest to dość smutne i przygnębiające, ale widocznie ludzi mojego pokroju nie da się już zmienić. Jestem z góry skazana na ogromną porażkę.

- Witaj Flo, mogę na sekundkę? – o wilku mowa. Malik staje w drzwiach mojego gabinetu z tym olśniewająco pięknym uśmiechem i nie czekając na moją odpowiedź wchodzi do środka. Znów czuję jego tłumiący zapach wody kolońskiej i z wrażenia zaciskam uda.

- Tak, tak oczywiście prezesie – jestem w uśmiechowym transie i mieszam się lekko, lecz nie wstaję, zupełnie jakbym się bała, że znów upadnę na fotel.

- Tylko nie prezesie, proszę… Przecież jesteśmy na TY, Flo!  - siada naprzeciwko mnie, szokując mnie kolejnym razem. – Wszystko w porządku? – pyta, a ja orientuje się, że na chwilę wstrzymałam oddech. Czuję się jak idiotka, ale to żadna nowość w jego towarzystwie. Staram się przypomnieć sobie jak się oddycha, a po chwili robię to w miarę równomiernie.

- Oczywiście, w jak najlepszym. Przepraszam za bałagan – w szybkim tempie segreguje wszystkie papiery leżące na moim biurku. Cóż za wstyd.

- Więc… - odchrząkam, gdy patrzy na mnie z rozbawieniem. – Masz jakąś sprawę? – siadam ponownie, udając, że robię to niezwykle ponętnie, ale nawet udawanie wychodzi mi koszmarnie.

- Dokładnie tak. W sumie to trochę nietypowe, nie wiem czy nie zrobię z siebie głupka. Może najpierw powinienem cię zaprosić na kawę czy coś w tym rodzaju, ale nie mogłem się dłużej powstrzymać, żeby ci to powiedzieć - robię wielkie oczy i słyszę, że moja stopa nerwowo stuka o podłogę.

- Słucham uważnie – przełykam ślinę i poprawiam starannie włosy, jak gdybym miała mu się bardziej spodobać.

- Cóż. Chodzi o randkę, spotkanie… Nazwij to jak chcesz. Chciałem cię zapytać, czy… - Boże! Albo śnię albo jestem w raju. Na pewno coś z tych rzeczy, bo to chyba niemożliwe, aby Zayn Malik przejrzał w końcu na oczy i zaprosił na kolację właśnie mni…

- Twoja przyjaciółka ma kogoś? Naprawdę chętnie bym ją poznał – CO?

- Yyy… - zacinam się jak niedołężna i po raz kolejny brak mi tchu. W głowie mam wizję jak mdleje i upadam wprost na podłogę i już więcej się nie wybudzam.

- Naprawdę wybacz za to dziwne pytanie, ale muszę się dowiedzieć. Kiedy ostatnio spotkałem was w centrum handlowym, od razu coś mnie w niej ujęło. Jest naprawdę piękna, olśniewająca i niewiarygodnie seksowna… - opowiada, a ja mam ochotę się popłakać. Czy może mnie spotkać jeszcze większy pech? Albo nie, wróć. Wcale nie zadaje tego pytania, bo zaraz się okażę, iż powie mi coś jeszcze bardziej osłupiającego, a wtedy na pewno zemdleję.

- Tak, cóż… Shila jest wspaniała – wzdycham cicho, a na mojej twarzy znika uśmiech, który ozdabiał ją jeszcze dwie minuty temu. – Ale niestety spotyka się z kimś od pewnego czasu – mówię usatysfakcjonowana, zdając sobie sprawę, iż wbijam mu szpilę w dołek pleców. Z jakiegoś powodu jestem tym usatysfakcjonowana, a z drugiej strony jest mi go szkoda, i nawet nie mam pojęcia czemu. Powinnam dodać: ‘Ale nie martw się Zayn. Ja jestem w stu procentach wolna i możesz zrobić ze mną co tylko chcesz’. Powstrzymuje się jednak i zamykam buzię na kłódkę.

- Cóż za szkoda… - oznajmia lekko zawiedziony, a po chwili wstaję znów z uśmiechem, jakby nic takiego się w zasadzie nie stało. – Mówi się trudno. Dziękuje za wieści. Mam nadzieję, że nie wprawiłem cię w niekomfortową sytuację? – patrzy na mnie z podejrzeniem, ale i jakiegoś rodzaju troską, gdy kiwam przecząco głową.

- Oczywiście, że nie. Naprawdę nic się nie stało. Przykro mi jedynie, że musiałam cię rozczarować – kłamczucha!

- W porządku, takie rzeczy się zdarzają. Już więcej ci nie przerywam. Do zobaczenia, Flo – mówi na odchodne, a następnie wychodzi zostawiając mnie w całkowitym osłupieniu. Jestem totalnie załamana i w prawdzie nie wiem co ze sobą zrobić. Czuję, iż ziemia się trzęsie, a po chwili następuje jej rozwidlenie, a ja akurat stoję po środku i wpadam w ciemną głębinę. Zanim się orientuje, po moich policzkach spływają gorzkie łzy, a w gabinecie słychać jedynie gromki szloch. Sięgam po chusteczkę i wycieram nos. Staram się ogarnąć, bo nie mam ochoty na niespodziewaną wizytę kogokolwiek. W końcu biorę telefon i wychodzę z pokoju w celu zakupienia jakiejś ogromnej bomby kalorycznej, która i tak nie do końca pomaga mi w uldze nad całym tym uczuciowym chaosem, ale na pewno go w jakiś sposób łagodzi.
Chociaż odrobinkę. Z czerwonymi oczami przechodzę obok kolejnych osób, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Patrzę w ekran telefonu i wybieram numer Shili.
- Leonardo da Vinci jest gotowy do wysłuchania twojej wiadomości – słyszę jej ciepły głos, który jak zwykle posługuje się podaniem nazwiska kolejnego już z listy malarza. Dodam, że posługuje się tym za każdym razem, gdy do niej dzwonię, więc mam wrażenie, że jestem w tym już obeznana jak nikt inny na świecie.

- To najgorszy dzień mojego życia – odzywam się załamana, pociągając nosem.

- Co się stało?

- To najgorszy dzień mojego życia… - powtarzam jak mantrę i mam świadomość, że powoli wzbudzam w niej irytację.

- To już wiem do cholery. Mów, Flo! – oznajmia nerwowo, na co głośno wzdycham

- Był u mnie Zayn.

- Jak to u ciebie?

- No w moim gabinecie, a gdzie indziej miałby być? – pytam głupkowato, na co zbywa mnie krótkim: ‘mów dalej’.

- Nie ma nic do gadania! Moje życie przestało mieć jakikolwiek sens, a ja zostanę wieczną singielką, albo przystąpię do stowarzyszenia sióstr zakonnych – odpowiadam i głęboko zastanawiam się, czy druga opcja nie byłaby dla mnie lepsza.

- Chcę znać szczegóły! Czy ten dupek cię w jakiś sposób obraził? – oznajmia groźnie, na co prycham. Gdy chcę odpowiedzieć, niespodziewanie słyszę dziwne odgłosy i dosyć wyraźne jęki. Rozglądam się po korytarzu, ale nikogo na nim nie ma. Na moment następuje cisza, ale po chwili znów udaję mi się usłyszeć to samo.

- Em… - chrząkam. – Pogadamy jak przyjadę – oznajmiam po chwili.

- Co? Nie ma mowy! Nie po to zaczynałaś temat, żeby teraz… - Shila jeszcze przez chwilę odmawia swój monolog, ale nic więcej nie udaję mi się zrozumieć ponieważ szybko ją rozłączam. Podchodzę do mosiężnych drzwi po prawej stronie i przykładam starannie ucho. Rozglądam się po raz kolejny czy nikt mnie nie widzi, bo wydaję mi się, że moje zachowanie nie byłoby zbyt dobrze odebrane. Kiedy widzę, że jestem sama, biorę głęboki wdech i nie wiedzieć czemu zaglądam przez dziurkę od klucza. To co robię jest karygodne i całkowicie niegrzeczne, ale jakiś cudem nie potrafię się powstrzymać. Przez chwilę nie widzę nic, ale zaraz po tym ukazują mi się plecy czarnowłosej kobiety, której ramiączka biustonosza zsuwają się po opalonych ramionach. Marszczę brwi, gdy po chwili widzę twarz mężczyzny o zaczesanych w górę brązowych włosach i niesamowicie pełnych ustach. Jego koszula jest rozpięta, a spodnie zapewne spuszczone w dół, bo udaję mi się zobaczyć, iż porusza się w przód i w tył właśnie w owej kobiecie. Moje oczy są wielkości księżyca, a dłonią zatykam rozdziawione usta. Widok wprawia mnie w całkowite osłupienie i jestem zdziwiona faktem, że właśnie w takiej firmie ludzie zamiast pracować, najwyczajniej w świecie uprawiają seks co z pewnością jest całkowicie nielegalne. Mam ochotę wrócić z podkulonym ogonem do mojego gabinetu, ale jakaś siła zupełnie mnie powstrzymuje i nawet jakbym chciała, nie mogę ruszyć się z miejsca. Pluje sobie w twarz, bo czuję się jakbym robiła coś niedozwolonego, ale ja w porównaniu do ludzi, którzy kochają się namiętnie po drugiej strony drzwi, pozostaje zupełnie bez jakiejkolwiek winy.

- Dojdź dla mnie mała – słyszę jego chrypkowaty głos. Mój oddech jest coraz szybszy, zupełnie tak, jakbym ja była na miejscu ‘małej’, a tymczasem stoję bezczynnie jak ostatnia idiotka i bawię się w cholernego podglądacza.

- Jesteś niewiarygodnie wielki – odzywa się piskliwie kobieta i nie wiedzieć kiedy, z moich ust wychodzi krótkie: ‘O Boże!’. Orientuje się dopiero w czasie, gdy obydwoje chwilowo słupieją i patrzą w stronę drzwi. Czym prędzej się prostuję i najciszej jak potrafię, uciekam z miejsca zbrodni.






            Z przejedzenia różnego rodzaju chipsami i lodami waniliowymi boli mnie brzuch i na dodatek muszę słuchać uwag Shili na temat człowieka, który swoim dzisiejszym zachowaniem całkowicie zniszczył moje dotychczasowe życie. Brakuje mi łez od płaczu i zdaję sobie sprawę, że jestem kompletnie beznadziejna. W dresowym, różowym kombinezonie wyglądam jak przedszkolanka, która uciekła z placu zabaw, a napis ‘LOVE’, który widnieje na samym środku piersi absolutnie nie dodaje mi otuchy. W tym momencie mam za złe mojej mamie, że w ogóle kiedykolwiek sprawiła mi taki prezent. Najchętniej bym go spaliła, a drobinkami, które po nim zostaną, z chęcią nafaszerowałabym Malika, krzycząc przy tym: ‘Nie widzisz, że moje egzystowanie bez ciebie nie ma żadnego sensu?’.

- Twoje życie ma sens i nie powtarzaj mi po raz dziesiąty, że nie mam racji – słyszę Shile i zdaję sobie sprawę, że rzeczywiście już dziesięć razy nie przyznałam jej owej racji, ale to tylko dlatego, że ona całe dziesięć razy powtórzyła to samo zdanie na temat sensu mojego życia.

- Nie masz… - wzdycham ciężko, na co piorunuje mnie wzrokiem.

- Jest cholernym dupkiem i naprawdę nie wiem dlaczego tak bardzo ci się podoba! – patrzę na nią z miną mówiącą: ‘To chyba logiczne, że dlatego, iż jest nieskazitelnie przystojny, inteligentny i po prostu cudowny?”, ale widocznie nie rozumie tego spojrzenia, bo wciąż na mnie spogląda i oczekuje odpowiedzi.

- Nie mogę go za nic winić. Jeśli wolał ciebie, przecież nie znienawidzę go ot tak.

- A powinnaś! Szkoda, że mnie z nim nie umówiłaś, bo nagadałabym tak dużo, że przestałby widzieć tylko i wyłącznie czubek swojego nosa.

- Przestań, Shill. On wcale nie widzi tylko czubka swojego nosa – mówię, lekko dotknięta jej słowa.

- Jeszcze go bronisz! Nie wierzę w ciebie. Potrzebny ci normalny facet, który zobaczy twoje piękno, a nie jakiś przyjeb, który leci na seksowne dupy – wywracam oczami i jedna część mojego mózgu przyznaje jej rację, lecz druga za żadne skarby nie chce się uwolnić od myśli, że będzie mnie jeszcze coś łączyć z Malikiem. Może nie teraz, ale pewnego dnia w końcu to nadejdzie.

- Powtarzasz się – komentuje krótko, gdy słyszę pukanie do drzwi. Shila zrywa się z kanapy i w podskokach idzie do drzwi frontowych. Podejrzewam, że naszym gościem jest Niall i nie uśmiecha mi się, że nawet on zobaczy mnie w tym okropnym kombinezonie. Chociaż i tak pewnie uważa mnie za małą smarkulę, więc w sumie to i tak niczego nie zmieni. Po chwili widzę go w towarzystwie brunetki, jak zwykle uśmiechniętego od ucha do ucha.

- Siemasz, Flo – podchodzi bliżej i mierzwi moje włosy niczym starszy brat.

- Cześć Niall – wzdycham, gdy po jego geście mój kok już całkowicie wygląda jak gniazdo dla gołębi, ale nie przejmuję się zanadto, bo moje życie tak samo jak i fryzura, jest już całe jak jeden wielki burdel.

- Coś ty taka nie w humorze? – pyta, siadając obok, gdy pomimo bólu brzucha i tak objadam się dalej czekoladą, którą zjadłam już prawie całą.

- Ja nie w humorze? Coś ty… Wszystko jest w jak najlepszym porządku – na mojej twarzy pojawia się uśmiech numer pięć, który jest źródłem czystej ironii.

- Malik jest chamem – z kuchni wychodzi Shila, niosąc w ręku trzy piwa. Czy nie mogła pomyśleć o alkoholu przed tym, jak skonsumowałam całe jedzenie, które wyprodukowano w tym kraju? Biorę od niej butelkę i jednym chłystem wypijam do połowy.

- To żadna nowość, a co zrobił? – patrzy na nas przemiennie, choć ja i tak nie mam nic do powiedzenia, ale brunetka jak zwykle mnie wyręcza.

- Nic szczególnego. Po prostu jest gnojem – oznajmia, a ja jestem zdziwiona, że nie powiedziała mu całej prawdy.

- Chciał jej numer – komentuje krótko, na co blondyn obarcza dziewczynę wzrokiem.

- Twój?!

- I co z tego? Przecież i tak gówno mnie to interesuje. Boli mnie jedynie to, że w ogóle miał czelność do niej z tym przychodzić.

- Skończ już Shill. Zapewne, gdyby wiedział o tym, że mi się podoba, na pewno by nie przyszedł. Nie jest aż takim chamem.

- On ci się nie podoba, kochanie – brunetka klepie mnie po ramieniu. – Ty masz na jego punkcie obsesję.

- Nie mam obsesji! Jak możesz tak mówić? – pytam już lekko zbulwersowana, gdy w paradę wchodzi Horan.

- Ej, ej. Obydwie macie nierówno pod sufitem i na tym zakończmy tę sprawę.

- Dobra – odpowiada brązowooka.

- Dobra – przyznaję po chwili i momentalnie panuje zgoda.

- A ty Flo, nie masz się czym przejmować. Wydaję mi się, że w końcu zrozumie co stracił, a wtedy to ty będziesz patrzyć na niego z góry.

- Czy wy mnie w ogóle słuchacie? On nawet nie ma pojęcia o tym co stracił, bo nie powiedziałam mu o moim nietypowym zauroczeniu, więc przestańmy go w końcu równać z ziemią, bo wina na pewno nie leży po jego stronie.

- Bez komentarza – wzdycha Shill, a po jej minie widzę, że jest zirytowana do granic możliwości.

- Wiecie co? Mam pomysł – odzywa się Niall, a ja już nie mogę doczekać się kolejnej dawki wrażeń. Przecież miałam ich na dzisiaj tak mało… Patrzymy na niego z oczekiwaniem, gdy wstaje ze swojego miejsca.

- Chodźmy się rozerwać. Wypijemy coś, porozmawiamy… A co najważniejsze, nie będziemy myśleć o twojej dzisiejszej porażce – wskazuje na mnie, gdy uśmiecham się ironicznie.

- Oh, dziękuje ci, że znów mi o niej przypomniałeś.

- Zadzwonię po mojego przyjaciela i wspólnie się zabawimy! – mówi podekscytowany, gdy brunetka przyznaje mu rację, a ja spoglądam na obydwóch z podejrzeniem.

- Jeśli chcecie mnie swatać czy coś w tym stylu, muszę was rozczarować, bo wam się nie uda.

- Nie chcemy cię z nikim swatać, Flo! Po prostu idziesz na zwykłe przyjacielskie spotkanie z jeszcze jednym niewiadomym, żebyś nie czuła się niekomfortowo – przemyślałam jej słowa i w zasadzie popieram ją w owej kwestii. To rzeczywiście bezsensu, gdybym miała siedzieć w pubie jedynie z zakochaną parą, a za każdym razem, gdy się całują, odwracać wzrok jak idiotka, spoglądając na telefon lub na każdego innego w pomieszczeniu poza nimi. Tak to przynajmniej będę miała u swego boku osobę, która w jakiś sposób mi to uniemożliwi.

- Okej, niech wam będzie – wzdycham z lekkim uśmiechem, gdy widzę na ich twarzach satysfakcję. Czas na to, abym choć na jeden wieczór zapomniała o perfekcyjnym brunecie, który zaprząta moją głowę każdego dnia, i w końcu się rozluźniła. Choć na chwilę. W końcu jutro również czeka mnie kolejny dzień w pracy, ale o tym pomyślę później.



***
WITAJCIE KOCHANI!

Rozdział pojawia się bardzo szybko, bo tak się wdrożyłam, że nie mogę przestać pisać. Najchętniej nie robiłabym nic innego tylko pisała ową historię. Nie wiem czy to przez pomysł, czy przez to, że piszę w czasie teraźniejszym i z taką swobodą i humorem, ale mam nadzieję, że wena mnie nie opuści.

Chciałam zrobić trailer już na dzisiaj, ale niestety mi się to nie udało, dlatego dodam go z kolejnym rozdziałem.



KOCHAM!

10 komentarzy:

  1. Biedna Flo! Chyba bym zabiła Malika, a ona go jeszcze broni. Niby nie wie o jej uczuciach, ale to powinien pójść do Shill. Ciekawe kto będzie tym całym przyjacielem, cos mi się zdaje, że Harry, ale to takie moje przypuszczenia.:D
    Rozdział jest świetny!<3

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaha mind blowing shit eksplołżyn po prostuuuuuu <3 im in love, jejejeje
    nie, no. kocham wszystkich, oprócz ruchacza Heriego i debila Zayna któremu się spodobała. I nie, nie nie wcale nie robi to na mnie wrażenia hhahahah
    Niall jaki kochany braciszek dla Ciebie, widzisz, 3 miechy jesteśmy ze sobą, a on już traktuje Cie jak siostre. czy to nie cudowne? :O i jaki pomysłowy - zabiera ciebie i mnie do pubu na spotkanie z jakimś kolesiem. no nie wiem co on tam wymyśla. serio!!!!! :OO
    hihihihihi nie wiem co jeszcze mam napisać jak Ci kuzwa cały czas Ci komentuje wszystko na fejsie?! no napisze ze lovki max ciebie i ten blożek <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Kplejne świetnw opowiadanie x
    Życzę weny, kochana!
    Nie będę się rozposywała, bo mimo, że to 2 rozdział jest genialny! Jesteś moją ulubioną pisarką ff :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fenomenalny rozdział! Bardzo mi się podoba. Coś czuję, że tym kolegą Nialla będzie Harry. Jestem tego pewna na sto procent! Ciekawe czy Flo rozpozna w nim osobę, która uprawiała seks w biurze z tą kobietą :o No nic, pozdrawiam, Weronika :) xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś czuję, że będę uzależniona od tego opowiadania XD Cudowny blog, jak każdy, który piszesz :D Czekam na kolejny rozdział
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha czekam na spotkanie Flo z Harrym(to bedzie on, prawda?) i jej reakcję! To będzie dobre xD
    Malik ty dziadu! jeszcze ja popamiętasz, coś czuję, ze Flo da mu się we znaki ^^ Oby tak było :D
    Oby kolejny rozdział ukazał się równie szybko!♥
    Pozdrawiam i życzę weny♥

    OdpowiedzUsuń