Po wczorajszej no cóż… dość nietypowej sytuacji i
naprawdę marnym zrządzeniu losu, postanowiłam w końcu nie skrywać więcej
tajemnic i powiedzieć Shili całą prawdą. Czułam się już dość źle, gdy na samym
początku zaczęłam kłamać. Na domiar złego, sprawy skomplikowały się jeszcze
bardziej, więc zdaję sobie sprawę, że muszę opowiedzieć jej całą tą szaloną
historię. Zapewne ja również nie byłabym zbytnio zachwycona, gdyby to właśnie
ona była na moim miejscu (choć to całkowicie niemożliwe) i ukrywała przede mną
owe zdarzenia.
Rozmawiałam wczoraj o tym z Harry’m i w końcu po jakimś
czasie wyciągnęłam z niego informację, że rzeczywiście przyznał się Niall’owi.
Co prawda nie konkretnie do tego, co zawiera nasza umowa, ale jak sam
powiedział, nie mógł poradzić nic więcej, bo Horan sam zorientował się, że coś
jest nie porządku. Jak widać jest dość bystry, aby sam dojść do takowego
wniosku. Wiem, że jeśli dalej trwałabym w tej chorej tajemnicy, Shila
wkurzyłaby się dwa razy bardziej, bo w końcu każdy coś wie, a ona jest zupełnie
zielona. Poza tym i tak nie rozumiem całego tego zamieszania. Czuję się, jakbym
co najmniej jechała na wojnę, zmuszając się na drogę śmierci i ukrywała to
przed bliskimi, aby nie robić im przykrości, że może już więcej mnie nie zobaczą.
W rzeczywistości przecież sprawa jest zupełnie inna i wydaję mi się, że nikt
nie powinien wdrażać w moje życie. Tak, co prawda to cholernie głupi plan i
tylko nieszczęśliwie zdesperowany człowiek zdecydowałby się na coś takiego, ale
jak widać ja jestem dość zdesperowana, żeby dalej w tym tkwić.
Nie widziałam Malika już od tygodnia, a i tak przez cały
ten czas moje myśli krążą wokół niego. I to notorycznie. Próbuję sobie
przypomnieć zapach jego ciała, choć nigdy nie miałam okazji go poczuć z
odległości bliższej niż metr. Widzę jego brązowe tęczówki, a także
najpiękniejszy w świecie uśmiech. Jego niski głos, gdy wypowiada moje imię i
dłoń we włosach, gdy próbuje je zmierzwić. Gdy zasypiam, jedyne co siedzi w
mojej głowie to właśnie jego postać. Obserwuje to, jak chwytamy się za dłonie,
błądzimy ustami po swoich twarzach, a dłońmi po całych ciałach. Tęsknie nawet
za nic nie znaczącymi powitaniami, a nawet za myślą, że przebywamy razem w tym
samym budynku. Czuję się dość dziwnie cały czas to przetwarzając, ale nie mogę
się doczekać, gdy w końcu to wszystko okaże się realiom, a Summer Evans w końcu
usidli przystojnego prezesa. Taką mam przynajmniej nadzieję.
Siedzę niespokojnie na kanapie w salonie i ku zaskoczeniu
samej sobie, nie objadam się kolejnymi porcjami bomb kalorycznych, ale sączę
półsłodkie, niezwykle smakowite wino, które podarował mi Harry wczorajszego
wieczora. ‘Tak na rozluźnienie’ – powiedział, uśmiechając się pogodnie,
odprowadzając mnie do domu. Już teraz dziękuje mu w duchu za ten gest, bowiem
wczoraj nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi będzie potrzebne. Po raz
pierwszy nie mam pojęcia jak zareaguje moja przyjaciółka, i chyba właśnie ta
nieświadomość doprowadza mnie do kompletnego szału. Gdy dzisiejszego ranka
zadzwoniłam do niej, aby zaprosić ją na ‘rodzinne popołudnie’, była niemalże
wniebowzięta, a ja z coraz większą siłą karciłam się za taki przebieg akcji.
Słyszę przekręcany kluczyk w drzwiach i wiem, że w końcu
nastała wyczekiwana chwila. Mam ochotę wyskoczyć z okna, co zapewne skończyłoby
się ciężką kontuzją lub obiciem twarzy, zważywszy, że mieszkamy na drugim
piętrze, ale w tym momencie nie dbam o to, bo wiem, że za chwilę i tak zostanę
doszczętnie zrównana z ziemią, więc jaka to różnica?
- Flo!? – słyszę głośny
dźwięk jej aksamitnego głosu. Biorę głęboki wdech i stoję na środku salonu
jakbym czekała na sąd ostateczny. Nie wiem czy bardziej nie tryskałabym
radością, gdyby siłą prowadzili mnie na szubienice. Bardzo możliwe.
- Tu jestem! – wołam, i w
końcu widzę brunetkę, jak zwykle wyglądającą nad wyraz kwitnąco, w porównaniu
do mnie, bo moja mina nie mówi nic innego poza głośnym ‘POMOCY!’.
- Oh, zobacz co
przyniosłam! – podchodzi do mnie z butelką naszego ulubionego wina, a ja mam
ochotę położyć się na łóżku i płakać w poduszę do końca życia. – Mam nadzieję,
że twojej mamie posmakuje! – kolejny cios w brzuch, który czuję zdecydowanie
zbyt mocno.
- Tak… Na pewno by jej
posmakowało.
- To super! – klaszcze w
dłonie ubawiona, nie rozumiejąc chyba aluzji moich słów. – Wyglądasz jak
śmierć, Flo… Coś się stało? Pewnie siłownia dała ci w kość, a teraz cierpisz?
Nie ćwiczysz na co dzień, a dałaś sobie pewnie wycisk za wszystkie czasy, a
teraz masz babo placek – mówi bez końca, gdy pragnę jej przerwać i krzyknąć na
cały dom: ‘Zamknij się w końcu i posłuchaj swojej zakłamanej przyjaciółki’.
Zamiast tego uśmiecham się lekko i marszczę nos.
- Tak… Wczoraj
rzeczywiście Harry… to znaczy ja, dałam sobie niezły wycisk.
- Kochanie, nie możesz się
tak obciążać. Musisz podchodzić do tego krok po kroczku. Powolutku. Wiesz, że
trenowałam kiedyś lekkoatletykę i uwierz mi na słowo, znam się na tym jako mało
kto – oczywiście, że o tym wiem, bo opowiadała mi tą historię jakieś dwieście
razy i wątpię, żeby w jakikolwiek sposób dała mi o niej zapomnieć. Brunetka uśmiecha
się promiennie i rozsiada na skórzanej kanapie. Zajmuję miejsce obok niej,
wpatrując się w nią wyczekująco.
- No to gdzie ta Margaret?
– rozgląda się po pomieszczeniu szukając moją mamy. Zbędnie. – Nie widziałam
jej naprawdę kupę czasu.
- No cóż… Jest taka sprawa.Nie
ma tu mojej mamy.
- Poszła na zakupy? Oh,
ona zawsze lubiła zakupy – chichocze, a moja mina robi się coraz bardziej
drętwa.
- Nie. Nie poszła na
zakupy. Chyba, że w Yorkshire.
- Yorkshire? Przecież mówiłaś, że
zostanie na dłużej – biorę głęboki oddech i postanawiam zakończyć tą
bezsensowną grę w kotka i myszkę, bo czuję, że robię z niej jeszcze większą
idiotkę. Albo z siebie. Kto to wie?
- Shilo, muszę ci coś
powiedzieć – widzę, że otwiera buzię, ale podnoszę rękę, zabraniając jej mówić.
– To zapewne zdziwi cię jak mało co i jestem pewna, że skarcisz mnie od góry do
dołu, ale nie dbam o to. Możesz nawet zrobić mi dwugodzinny wykład, a ja będę
słuchać jak na kazaniu, obiecuję, tylko proszę, nie miej mi za złe, że mówię ci
to dopiero teraz.
- Możesz wyjaśnić o co tu chodzi?
Wiesz, że nie jestem dobra w scrabble – chwilo patrzę na nią jak na przygłupa,
ale kręcę głową i wzdycham głęboko.
- Nie było tu mojej mamy przez ten cały czas.
Nawet nie miała w planach przyjeżdżać i ja też jej nie zapraszałam… - widzę jej
oczy, które otwierają się coraz bardziej i chcę mówić dalej, ale oczywiście nie
obyłoby się, gdyby nie wtrąciła swoich trzech groszy.
- Flo… Czy to jest to, o
czym ja myślę?
- A o czym myślisz? –
patrzę na nią zza przymrużonych oczu, gdy w sekundzie jej twarz promienieje,
jak gdybym dała jej w prezencie stado surykatek. Nie wnikam nawet, dlaczego te
śmieszne stworzonka, przypominające kunę połączoną z małpką, akurat są jej
ulubionymi zwierzętami, ale jakoś nigdy nie miałam potrzeby się w to zagłębiać.
I nie chciałam.
- Ty masz kochanka! – wali
mnie poduszką w ramię, a ja mam ochotę przybić sobie jednego wielkiego face
palma.
- Nie mam kochanka – mówię
spokojnie, czekając aż jej emocje opadną.
- Ty przebiegła lisico!
Dlaczego mi nie powiedziałaś!? Czy to Harry? – automatycznie wypluwam wino,
które właśnie miałam zamiar połknąć.
- Co!? Nie!!
- Summer Caroline Margaret
Evans, wiesz, że mnie nie oszukasz! – wciąż chichocze, jakby była po jakiś
twardych narkotykach, a ja po raz setny tego dnia wywracam oczami z
zażenowania. Na dodatek użyła wszystkich moich imion, co jeszcze bardziej mnie
irytuje, ale staram się o tym nie myśleć. Policzę lepiej do dziesięciu…
dziesięć, dziewięć, osiem…
- Cholera, że ja tego nie
zauważyłam! Już wtedy pierwszego dnia w barze kiedy się poznaliście byliście
zbyt podekscytowani. Czy to miłość od pierwszego wejrzenia czy po prostu przyjaźń
z gorącym seksem? – mam ochotę zwrócić wszystko co dzisiaj jadłam i dać jej
jakieś tabletki nasenne, żebym w końcu w całkowitym spokoju mogła powiedzieć
to, co mam do powiedzenia.
- Możesz już skończyć
swoją wygórowaną fantazję i dać mi opowiedzieć jak jest naprawdę? – jej mina
znów staje się podejrzliwa, gdy wzdycha głęboko z założonymi rękoma, dając w
końcu mi dojść do słowa.
- Otóż Harry…
- Ha, wiedziałam! –
spoglądam na nią morderczym wzrokiem, pod którym kuli się na kanapie.
- Nie myśl tak
intensywnie, bo dostaniesz żylaków na mózgu.
- Już mi się chyba
zrobiły. I to przez ciebie!
- Wtedy w barze, gdy się
poznaliśmy, złożył mi propozycję. Zacznijmy od tego, że tego samego dnia
widziałam w firmie jak posuwał swoją asystentkę, ale to już inna historia…
- Co!? Posuwał swoją
asystentkę? Co oni robią w tej firmie do cholery? Czy koło Niall’a też się
kręcą jakieś asystentki? – patrzę na nią z głupią miną, gdy widzę jakieś
przerażenie w jej oczach, z czego chcę mi się śmiać.
- Nie. Nie kręcą się. On
kocha tylko ciebie.
- Kamień z serce – wzdycha
ciężko. - Por favor, continúe... – mówi
swoim lewym hiszpańskim, jakby nie mogła bez zbędnych ceregieli po prostu
oznajmić mi, żebym kontynuowała.
- Złożył mi pewną propozycję. Jakimś cudem wiedział, że Zayn mi się
podoba...
- O, niee... – wywraca oczami, ale ja nie daję po sobie poznać irytacji i
to, że za chwilę odbiję na jej policzku moją dłoń.
- Więc chciał pomóc mi w zdobyciu Malika. Stwierdził, że zna się na kobietach
jak mało kto i doskonale wie, czego szuka Zayn. Na początku pomógł mi w
wyglądzie jak sama widzisz i w końcu wyszłam ze swojej skorupy i stałam się kobietą,
jaką zawsze chciałam być. Pomaga mi we flircie, kokieterii i owijaniu sobie
facetów wokół palca. Obiecał, że za tydzień na przyjęciu biznesowym każdy
będzie w szoku, a gdy Zayn mnie zobaczy, będzie w stanie przenosić góry, abym
tylko się nim zainteresowała – uśmiecham się promiennie, widząc jej
zdezorientowaną minę.
- I tyle? Na co ci Harry do tego wszystkiego? Sama mogłabym cię nauczyć
flirtu, a już zdecydowanie zmieniłabym także twój wygląd. Poszłybyśmy do
fryzjerki, makijażystki, stylistki... – zaczyna wymieniać, a ja zdaję sobie
sprawę, że to chyba najbardziej luźna zjebka, jaką kiedykolwiek dostałam.
- Tak, tak, ale jest już po czasie – przerywam jej, lustrując jej minę. – I
co o tym sądzisz?
- No cóż... W prawdzie jestem zdegustowana i bardzo zawiedziona, że nie
powiedziałaś mi o tym wszystkim wcześniej. Jak już mówiłam ci kilka tysięcy
razy... – zaczyna się. – nie powinnaś zmieniać się dla faceta. Malik jest
gnojem i gnojem pozostanie. Na pewno zwróci na ciebie uwagę, bo serio zmieniłaś
się w jakąś seksi fleksi kokietkę, ale zdaj sobie sprawę, że w środku jesteś
taką samą Flo, którą byłaś wcześniej. Co jeśli przyjdzie wam rozmawiać, a ty
znowu nie będziesz mogła się nawet wysłowić?
- Będę mogła. Harry mnie uczy wielu rzeczy. Wiem, że dam sobie radę... –
odpowiadam i naprawdę sama chciałabym w to wszystko uwierzyć.
- To twoje życie, Flo. Nic mi do tego – patrzy na mnie z uczuciem, jakiego dawno u niej nie widziałam. –
Rób to, co sprawia ci radość. Jeśli to okaże się Zayn, to naprawdę nie moja
sprawa. Jeśli uczyni cię szczęśliwą, ja również będę szczęśliwa. Jeśli cię
zrani, ja zranię jego. Obetnę mu penisa, albo wymyślę coś bardziej pomysłowego
– mimowolnie chichoczę, wtulając się w jej smukłe ciało. Dziwię się, że tak
bardzo byłam przerażona całą tą sytuacją, skoro Shila jak zwykle wyraziła się
całkowitym zrozumieniem i o dziwo, nad wyraz wielką tolerancją. Jeszcze parę
miesięcy temu zapewne wykopałaby mnie z domu za taką akcję, a teraz po prostu
tuli mnie w ramionach, martwiąc się o moje szczęście. Nie wiem czy to sprawka
Niall’a, ale jeśli tak, zdecydowanie jestem gotowa przybić mu piątkę.
- Dziękuje ci. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
- Cóż... Pewnie nie wiedziałabyś, że istnieje coś takiego jak czekoladowe
kulki matesers – śmieję się, bo rzeczywiście to właśnie ona zaraziła mnie
miłością do tych małych, przepysznych rozkoszy.
- O nie, kochana. Chyba na początku mówiłaś coś o dwugodzinnym wykładzie?
Rozsiądź się wygodnie na kanapie, bo Picasso zaczyna swój referat.
Wbrew pozorom wykład Shili
wcale nie był taki zły, jaki mógł się wydawać. W zasadzie cały czas
wybuchałyśmy śmiechem lub jak to w naszej relacji bywa, przezywałyśmy się od
najgorszych, później się za to przepraszając. Dobrze, że nikt nie musiał być
tego świadkiem, bo możliwe, że zamknęliby nas obie w pokoju bez klamek, a tego
na pewno byśmy nie chciały.
Około godziny osiemnastej ku naszemu zdziwieniu zadzwonił
do mnie Harry, zapraszając na wspólny wypad do klubu. Mówiąc ‘wspólny’ miał na
myśli nie tylko nas oboje, ale również naszą słodką parę przyjaciół. Byłam w
niemałym szoku, ale również ogromnym zadowoleniu. Cieszę się, że w końcu może
być normalnie i z niczym nie muszę się ukrywać jak mała dziewczynka przed swoją
mamą, gdy przymierza jej ulubione szpilki.
Po raz pierwszy chyba mam tak wielką ochotę gdzieś wyjść.
Z nimi wszystkimi. Moje podejście zmieniło się diametralnie, zważywszy na to,
że gdy pierwszy raz siedzieliśmy razem we czwórkę, miałam ochotę uciekać gdzie
pieprz rośnie, a tym razem byłam zadowolona, że wspólnie spędzimy owy czas. Co
prawda, będzie to zapewne dość niezręczne, bo w końcu Shila i Niall są parą
zakochanych w sobie do szaleństwa gagatków, zdecydowanie nie zdającą się
ukrywać swoich uczuć, natomiast ja i Harry to zwykli przyjaciele, którym ani
się śni, żeby powstało z tego coś więcej. Nie wspominając o tym, że dwa razy
się całowaliśmy. Ale to nic takiego. Nie… Naprawdę nic.
Szykujemy się z Shilą dobre półtorej godziny. Dziwię się,
że zaszła we mnie taka zmiana, bo wcześniej jedynie upinałam włosy, malowałam
usta pomadką, ewentualnie w szczególnych przypadkach przejeżdżałam po rzęsach
dwa razy maskarą, zakładam sweter, a potem siedziałam przez kolejną godzinę,
oglądając marne programy telewizyjne w oczekiwaniu na gotowość Shili. Tym razem
to ona musi na mnie czekać i co trzydzieści sekund (nie żartuje, obliczyłam to
na zegarku) słyszę jej wycie, abym w końcu się ogarnęła i wyszła do ludzi.
Kroczę więc w jej kierunku w obcisłej czerwonej sukience
na cieniutki ramiączkach, szpilkach z motywem skóry węża i uwaga… rozpuszczonych,
pofalowanych włosach. Chyba nie muszę wspominać o jej zszokowanej minie, gdy
tylko zawiesiła na mnie oko.
- Co zrobiłaś z Flo? Oddaj
mi moją Flo! – trzyma mnie za ramiona, lustrując moją sylwetkę, obracając przy
tym kilka razy wokół własnej osi, aż chcę mi się wymiotować.
- O ile sobie przypominam,
jeszcze nie dawno chowałaś moje swetry, żebym nie robiła sobie wstydu.
- Bo wyglądałaś w nich jak
pokrzywdzona przez los Alicja z Krainy Czarów.
- Jesteś osobą, która ma
najbardziej dziwne porównania na całym globie.
- Tak… Już raz mi to ktoś powiedział
– patrzy w sufit, zapewne zastanawiając się intensywnie kto jeszcze mógł być
właścicielem tychże słów. TO PEWNIE BYŁAM JA.
- Idziemy? – zaburzam jej
tok myślenia, sprowadzając w końcu na ziemię.
- Tak! Czekają na nas.
Wychodzimy z blokowiska, i z daleka widzę dwie rozbawione
istotki obok dużej, czerwonej taksówki. Obydwoje wyglądają naprawdę zjawiskowo,
i śmiało twierdzę, że pasują do naszego ekstrawaganckiego stylu, który
reprezentujemy dziś z Shilą. Podchodzimy bliżej i dziwię się, że lokowaty jak
gdyby nigdy nic pali sobie papierosa. Dotychczas nie miałam pojęcia o jego
nałogu. No i nawet go nie czułam. W końcu się całowaliśmy, prawda? Tak tylko
przypominam dla jasności.
- Cóż to za ślicznotki? –
odzywa się Niall, i daję sobie rękę uciąć, że jest już po co najmniej dwóch
piwach.
- Co ci mówiłam o tym, że
masz czekać na mnie z piciem? – Shila podchodzi do niego, mówiąc zirytowanym głosem,
ale i tak składa na jego ustach czuły pocałunek. Fuj?
- Pamiętam tą sukienkę –
Harry nie zważa na dwójkę obok i zwraca się do mnie, jak zwykle z olśniewającym
uśmiechem.
- Cóż, pomyślałam, że
wykorzystam nowe ubrania. Jak efekty? – robię pozę niczym profesjonalna modelka
z wybiegu, ale znając moją osobę, ta profesja wynosi jakieś minus dziesięć
punktów w skali do stu.
- Świetnie. Powinniśmy
odwiedzić Scarlett jeszcze nie raz –chichoczę na jego słowa, po czym mój wzrok
kieruje się na papierosa w jego dłoni.
- Nie wiedziałam, że
palisz.
- Bo nie palę. Chyba, że
okazyjnie.
- A to dzisiaj mamy jakąś
szczególną okazję? – Harry chichocze pod nosem, czym zwraca uwagę Horana.
- Dzisiaj są jego urodziny
– oznajmia blondyn, a moje oczy otwierają się na tyle szeroko, iż przypuszczam,
że zaraz wyjdą z orbit.
- Masz dziś urodziny? Dlaczego
mi nie powiedziałeś!?
- Kończę dwadzieścia osiem
lat. Za siedemset trzydzieści jeden dni stuknie mi trzydziestka. Nie ma się
czym chwalić.
- Hm… Zawsze byłeś taki
dobry z matematyki? – patrzę na niego spod przymrużonych oczu, na co ponownie
słyszę dźwięk jego śmiechu.
- Zawsze.
- Cóż… W takim razie wszystkiego
najlepszego – odpowiadam zadowolona.
- I co, tyle? Żadne buzi
buzi? – odzywa się Niall, a ja mam ochotę zdzielić go po tlenionej czuprynie.
Co więcej, Harry zamiast mnie bronić, dotrzymuje swojemu kumplowi towarzystwa i
patrzy na mnie rozbawiony. Spoglądam na niego pewnie i zbliżam usta do policzka,
składając na nim krótki, ale całkiem słodki pocałunek.
- Zadowoleni? – oboje kiwają
głowami jak na przysiędze, z czego chce mi się śmiać. Chyba nie tylko Nialler
jest po alkoholu.
- Gdybym wiedziała,
sprawiłabym ci jakiś prezent – wzdycham, na co on lustruje moją sylwetkę.
- Będzie musiało mi
wystarczyć twoje towarzystwo. Jakoś przeżyję – daję mu kuksańca w ramię, a po
chwili wszyscy wchodzimy do samochodu, bowiem zupełnie naburmuszony taksówkarz zwrócił
nam uwagę słowami: ‘Wsiadacie czy nie do cholery? Nie będę marnował całego
dnia, mam inne zlecenia’, po czym westchnął ciężko i dopowiedział: ‘Ci cholerni
Anglicy’. Naprawdę bardzo sympatyczny człowiek. Siadamy dwójkami naprzeciwko siebie,
z racji tego, iż są tu dwie pary foteli (czad!) i dziwię się, gdy lokowaty
wyciąga spod siedzenia butelkę szampana. Zapewne naprawdę bardzo drogiego
szampana. Otwiera go chyba zbyt gwałtownie i zlizuje płynącą po butelce ciecz.
Po chwili podaje go Horanowi, aby ten mógł wygłosić swój już lekko pijacki
monolog.
- Za mojego starego
kompana, który już niebawem będzie musiał się ustatkować, gdy ja w tym czasie
będę w pełni wieku latał za dziewczynami – uśmiecha się szeroko, gdy w między czasie
dostaje mocnego kuksańca od brunetki.
- Stary, uwierz, że na ciebie
przyjedzie pierwsza kolej – Harry chichocze, a ja obserwuje z rozbawieniem
zdegustowaną minę Niall’a. Blondyn po chwili podaje butelkę Shili, która patrzy
na lokowatego ze zgrozą.
- Za to, abyś w końcu
poszedł po rozum do głowy. Wraz ze swoim przyjacielem najlepiej – odpowiada z
uśmiechem, gdy butelka po chwili ląduje w moich rękach. Spoglądam na Harry’ego,
mrużąc oczy i zagryzając wargę, starannie myśląc nad doborem słów, za które miałabym
wypić.
- Za to, abyśmy na koniec
naszego planu byli szczęśliwi i w pełni usatysfakcjonowani – widzę, że kąciki
jego ust się minimalnie podnoszą, gdy na moment pochyla głowę. Biorę sporego
łyka, a po chwili butelka znów krąży wokół nas. Czas na zabawę.
***
Witajcie skarby!
Rozdział bardzo szybko,
ale chyba należę do tych osób, które piszą i muszę od razu podzielić się tym z
innymi.
Co prawda liczba
komentarzy nie była zbyt zadowalająca, ale mam nadzieję, że się poprawicie? Tak
za odwdzięczenie się za szybki rozdział? Byłabym bardzo zadowolona.
Urodziny, urodziny,
urodziny!
Zobaczycie co będzie się
działo.
Już niebawem!
Kocham!
Jeju świetny. *.*
OdpowiedzUsuńDopiero co przeczytałam poprzedni rozdział, odświeżam stronkę, a tu bęc.... nowy rozdział. :)
No no no ja już w mojej główce poukładałam sobie jak będzie dalej wyglądała przygoda Flo i Harry'ego. Jestem ciekawa czy będę miała rację, co się wydarzy w kolejnych rozdziałach. Ale muszę wyczekiwać, aż je dodasz. :*
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i nie mogę się doczekać scenki jak zareaguję Malik na Summer. <3
Życzę wenyy i gorąco pozdrawiam. ;*
Hej! c:
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że uwielbiam to opowiadanie? Pewnie tak ale nie zaszkodzi powiedzieć jeszcze raz, UWIELBIAM TO OPOWIADANIE *,*
Normalnie skręca mnie w żołądku z ciekawości i cały czas zadaje sobie pytanie 'co będzie dalej?'
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^
Pozdrawiam ; 33
Mega!
OdpowiedzUsuńDlaczego w takim momencie? Umieram.. Chce więcej.. !
Boziu, czekam na następny… Czekam i błagam: jak najszybciej :)
Tlenu brakuje! :3
Flo i zabawa... no to będzie nieźle
OdpowiedzUsuńFlo będzie się całowałaaaa z Harrym! i wtedy powstanie uczucie i będzie oh i ah <3
OdpowiedzUsuńPozdr a
Cudny rozdział, bardzo interesuje mnie co wydarzy się na tej imprezie już nie mogę się doczekać. Mam nadzieje że dodasz rozdział jeszcze w tym tygodniu. ;) <3
OdpowiedzUsuńCzuję, że będzie ostrooo!! miedzy Harrym a Flo może coś zajśc i mam taką nadzieję bedzie nieco więcej ekscytacji w czytaniu Twojego cudownego opowiadania <3
OdpowiedzUsuńKocham
Mam wrażenie, że Flo i Harry inaczej będą świętować jego urodziny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
<3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńAgan :*
Hahaha czekam na akcję w klubie! Coś czuję, że będzie się działo! :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, uśmiałam się momentami xD
Pozdrawiam i życzę weny♥
aaaaaa, już nie mogę się doczekać ! Codziennie wchodzę na tą stronę i sprawdzam, czy przypadkiem nie ma nowego rozdziału. :) Życzę dużoooooo weny i pozdrawiam. xx
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział i znowu mi poprawiłaś humor. Normalnie jestem twoją fanką :* FUN NUMBER ONE. Widzisz, nie lubię angielskiego, nie umiem kompletnie angielskiego, a dla ciebie wysiliłam się i zaszpanowałam, hahah. Musisz mi uwierzyć na słowo, że to dla mnie niezwykły wyczyn :D Haha, jestem ciekawa jak potoczą się urodziny Harry'ego. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam, Weronika! :) x
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać tego co będzie działo się w następnym rozdziale!! A ten jest genialny! Dobrze, że powiedziała Shill prawdę o ich układzie:*
OdpowiedzUsuńsuper cudo! <3
OdpowiedzUsuńshhnes
super że tak szybko ;D nie moge sie doczekać co się będzie działo w następnym :**
OdpowiedzUsuńCHCE już nexta ! Kobieto wymiekam
OdpowiedzUsuńcóż więcej pisać... cudowny!
OdpowiedzUsuń