niedziela, 11 maja 2014

18.So I'll live today like it's my last one, there's no time for fear, you only live once.

Music on


SUMMER



            Dzisiaj mój pierwszy dzień w pracy od ponad dwóch tygodni. Jestem podekscytowana, zdenerwowana i podniecona w jednym. Nie mam pojęcia czego się spodziewać. Trochę się tego boję, ale wiem, że dzisiejszy dzień będzie zupełnie inny od tych, które spędziłam całe dwa lata w tej przeklętej firmie, siedząc grzecznie z podkulonym ogonem w swoim gabinecie, nie mając ochoty wyjść do świata. A nawet jak już wychodziłam do świata i tak nikt mnie nie zauważał, więc w sumie na jedno wychodzi.

            Wczorajszy wieczór był cudowny. Dokładnie tak, jak go sobie wymarzyłam. Wszystko poszło idealnie po mojej myśli, a Zayn patrzył na mnie jakby zobaczył coś niebywale zjawiskowego. Gdybym została z nim jeszcze chwilę, przypuszczam, że narobiłabym w majtki, więc w sumie dobrze się stało, że sobie poszłam. Harry o dziwo również okazał wielką tolerancję i zadowolenie, z czego chyba jestem najbardziej ucieszona, bo w zasadzie nie miałam pojęcia jak to wszystko przyjmie. W tym momencie czuję się jak jego matka, która chce, aby wszystko poszło po jego myśli, nie chcąc go w żaden sposób denerwować. Czuję się, jakbym miała go kontrolować i to przeraża mnie najbardziej. Nie wiem czemu tak się dzieje. Najchętniej dyktowałabym mu warunki, aby on również był zadowolony. Jestem głupia jeśli myślę, że wiem co dla niego dobre, a co nie, bo to on chyba sam wie o tym najlepiej, dlatego nie dziwię się, iż wczoraj, gdy próbowałam go zeswatać z Amber, szybko się na mnie zezłościł. To znaczy było to dość dziwne, bo przecież pieprzył się z nią mnóstwo razy i zapewne tego wieczoru też miał na to ochotę, ale jednak się powstrzymał, choć do tej pory nie mam pojęcia dlaczego.

            Przeglądam się w lustrze i automatycznie przypominam sobie sytuację z wczoraj. Widzę w odbiciu sylwetkę Harry’ego, tak bardzo męską i postawną niczym grecki Bóg. Zerkam na swój nadgarstek, na którym widnieje bransoletka z żonkilem. Uśmiecham się na sam widok, bo rzadko zdarza mi się, aby ktokolwiek obdarzył mnie tak miłym gestem.

            Mam na sobie czarną obcisłą spódnice za kolano oraz dopasowane szpilki. Rękawy bluzki w tym samym kolorze gładko opadają na moje ramienia i wydaję mi się, że wyglądam jak najbardziej odpowiednio, żeby wyjść do pracy. Przypuszczam, że Harry będzie niemało zadowolony, bo pamiętam jak dzisiaj, naszą wcześniejszą rozmowę o tym, że powinnam trochę zaszaleć z ubiorem do pracy. Rzeczywiście, powinnam. Ale taki styl nie pasował do poprzedniej Flo, która była nieśmiałą, zagubioną myszką, lecz do teraźniejszej pasuje jak najbardziej. 

            Shila wpada do mojego pokoju jak szalona, trzymając w ręce telefon. Widzę, że jest zadowolona, więc albo skończyła swój obraz, przy którym majstruje już od dobrych dwóch miesięcy, albo wygrała wycieczkę do Afryki, aby zobaczyć na własne oczy stado surykatek.

- Nastąpiła pewna propozycja – odzywa się, gdy patrzę na nią z podejrzeniem.

- Mianowicie?

- Dzwonił do mnie Niall. Chce jechać na weekend do domku letniskowego w Bristolu – no cóż, widocznie pomyliłam się co do obrazu i surykatek.

- No to świetnie. Bawcie się dobrze – uśmiecham się miło, bo wydaję mi się, że rzeczywiście potrzebny jest im tego rodzaju wyjazd, bo nie pamiętam kiedy Shila wyjechała z domu gdzieś dalej.

- Oh, nie kochana. Ty też będziesz się dobrze bawić!

- A co ja mam wspólnego z waszym romantycznym wyjazdem do Bristolu? – pytam, bo serio zastanawiam się nad tym bardzo dogłębnie. Jeśli myśli, że pojadę z nimi sama, znów patrząc na ich mizianie i inne erotyczne zagrywki, to jest w wielkim błędzie.

- Widzę, że twój móżdżek w ogóle nie pracuje – wzdycha teatralnie, jak gdyby odgrywała główną rolę w ekranizacji James’a Bonda.

- To może zapal w nim żarówkę – odpowiadam ironicznie, chociaż ona i tak nic sobie z tego nie robi. Nigdy nic sobie z tego nie robi! Ale to może lepiej, bo przynajmniej się nie kłócimy.

- To domek Harry’ego. Wszyscy chcemy, żebyś pojechała z nami… - CO?! Nie powiem, to bardzo miły gest, jak i kusząca propozycja, ale przypuszczałam, iż ten weekend mam zajęty na przykład dla… no nie wiem… Mojego prezesa? To znaczy jeszcze nic nie wiem, żeby gdziekolwiek mnie zaprosił, to tylko złudne nadzieje, ale jeśli rzeczywiście mnie zaprosi, będę musiała odmówić, a taka opcja nawet nie wchodzi w grę. Z drugiej strony, jeśli mnie zaprosi, a ja powiem, że mam zajęty weekend, będzie się zastanawiał co takiego robię, że nie mam czasu dla takiej osobistości jak on. Jest jeszcze jedna opcja. Odmówię wyjazdu z przyjaciółmi, Malik nigdzie mnie nie zaprosi, i zapewne będę siedziała samotnie w domu, jak zwykle czytając Wichrowe wzgórza, objadając się przy tym czekoladowymi kulkami maltesers, a to również nie wchodzi w grę, bo nie chcę się znowu utyć jak mała świnka. Jaki z tego wniosek? Jestem w czarnej dupie. Znowu.

- Sama nie wiem Shill…

- Oh, proszę nie dobijaj mnie. Co innego masz do roboty? – cóż, jeszcze nic, ale może będę do cholery?

- Mam dużo pracy…

- Ty zawsze masz dużo pracy – patrzy na mnie jak na stukniętą psychicznie laskę, i chyba nie ma zamiaru odpuścić. – Proszę, jedź ze mną. Nie zostawiaj mnie samej z tymi dwoma pokręconymi szympansami.

- Harry w ogóle wie, że jestem zaproszona?

- Oczywiście, że wie!

- A sam złożył takową propozycję?  - pytam, coraz bardziej rządna wiedzy.

- Hm, cóż… Niezupełnie – stoję lekko zdruzgotana, bo nie mam pojęcia o co chodzi w tej grze. Na dodatek czuję jakieś niepokojące ukłucie w sercu, bo jednak Harry wcale mnie tam nie zaprosił, co oznacza, że pewnie wcale mnie tam nie chce. Tylko nie mam pojęcia dlaczego.

- Więc chyba sprawa zostaje rozwiązana?

- Niall zapodał taką propozycję. Jesteśmy wszyscy przyjaciółmi! Lepiej, żebyś jechała z nami ty, niż jakaś głupia lalka, którą zaprosi Harry. Sama wiesz, że nie dogaduję się z takimi ludźmi, więc pewnie polałaby się krew – no tak, tego jestem pewna w stu procentach. Pamiętam jak jeszcze na studiach zadarła z nami pewna brunetka, pokroju kobiet, w których właśnie gustuje Styles. Shila jednym razem wściekła się na nią tak bardzo, że wyrwała jej chyba garść włosów. Pomińmy, że tego typu bójki odbywają się zapewne w podstawówce, a nie na studiach, ale cóż. Czasem bywa i tak.

- Nie mogę się wpraszać gdzieś, gdzie mnie nie chcą. To chyba logiczne? Co jak co, ale ty powinnaś o tym wiedzieć najlepiej.

- Nie powiedziałam, że Harry cię nie chce, tylko to, że sam nie zaproponował twojego przyjazdu. Pewnie nie zdążył nawet nad tym pomyśleć, bo Niall od razu sam z tym wyskoczył. Jak możesz myśleć, że Harry cię nie chce? Bzykałaś się z nim jeszcze parę dni temu, więc to raczej wątpliwe, że cię nie chce – na samo słowo ‘bzykałaś’ robi mi się gorąco. Pamiętam tą chwilę tak dokładnie, że mogłabym opisać w książce tą scenę z najmniejszymi szczegółami. To zapewne byłaby bardzo dobra książka…

- Nie wiem… Zobaczę, czy jeśli spotkam go dziś w firmie, to czy o tym wspomni. Jeśli nie, to wybacz, ale odpadam. Jakoś sobie poradzisz z tymi dwoma pokręconymi szympansami.

- Yhy, na pewno. Jak mi na dłoni kaktus wyrośnie – tak Shilo, na pewno wyrośnie.



            Przechadzam się tanecznym krokiem po korytarzu firmy. Jestem trochę zła, bo pewnie Malik siedzi piętro wyżej w swoim gabinecie i do pory lunchu zapewne go nie zobaczę, ale cóż, jakoś to przeżyję. Wszyscy spoglądają na mnie z zainteresowaniem oraz witają się serdecznie. Nie jestem zaskoczona, bo miałam przeczucie, że tak będzie. To niemożliwe, jak wygląd potrafi zmienić status, jak i pozycję społeczna. Widocznie w tym wcieleniu, moja pozycja jest na bardzo wysokim szczeblu, co podoba mi się coraz bardziej.

- Flo! Czyżby nowa fryzura? – zagaduje do mnie grubiutki facet po czterdziestce, w dużych, korygujących okularach. To Bruno. Bardzo go lubię. Pewnie dlatego, iż jeszcze przed moją przemianą utrzymywał ze mną jakiś kontakt.

- Jesteś bardzo spostrzegawczy – uśmiecham się serdecznie. – Schudłeś? – pytam z sympatią, choć tak naprawdę znam odpowiedź na to pytanie. Widać, że jeszcze bardziej utył, przez niezliczone obiadki i deserki swojej mamusi, ale nie mówię mu tego. Chcę żeby poczuł się dobrze. Tak jak ja teraz.

- Oh, ostatnio często bywam na siłowni. Widzisz te mięśnie? – pokazuje na swój zatłuszczony biceps, z czego chichoczę.

- Starasz się Bruno! Oby tak dalej, a wszystkie kobiety w firmie będą twoje.

- Dzięki, Flo! Mam nadzieję, że będziesz stała na ich czele! – oh, na pewno.

            Idę dalej, i po chwili staję oko w oko z największą tygrysicą Mild Corporation. Moją wierną przyjaciółką od serca, kompanką i partnerką w jednym.

- Niezłe szpile, Evans – odzywa się z uśmiechem, ale i tak słychać odrazę w głosie, co nie robi na mnie wielkiego wrażenia. Zapewne bidulka boi się, że ma teraz konkurencję, ale ja jakoś nie ubolewam nad tym faktem.

- Oh, dziękuje Amber… - szmato.

- Czyżbyś wybrała się w końcu do stylisty? – takiego chamstwa się nie spodziewałam i coraz bardziej dziwię się, że Styles serio jest tak wielkim kretynem, że może zwracać na nią uwagę. Ale cóż, to żadna nowość, że Harry nie myśli głową, a kutasem.

- Trafiłaś w dziesiątkę! Powiedziałabym ci kim był mój stylista, ale zapewne narobiłabyś w stringi, a nie chcę, żebyś się ośmieszyła przy całej załodze – odpowiadam wciąż z uśmiechem, bo na chwilę obecną nie mam zamiaru się denerwować. Widzę, że jej szczęka się zaciska i jest coraz bardziej wkurzona, czym jestem bardzo zadowolona, bo taki jest właśnie mój cel.

- Chyba myślisz, że jesteś zabawna, ale nie jesteś ani trochę – zastanawiam się kto ją zatrudnił w tej firmie. Zapewne nasz nowy szef, który również myśli kutasem, a nie głową. Szkoda, że jego ojciec, (były właściciel firmy) od nas odszedł. Przynajmniej była tu choć jedna osoba, która ma mózg. Oprócz mnie oczywiście. No i Malika. I może Horana, ale to już w mniejszym stopniu. Chyba nikt się nie dziwi, że nie uwzględniam tu Styles’a?

- Nie jestem? – robię na pokaz zszokowaną minę. – Zaburzyłaś właśnie moją wieczną strategię o dobrym poczuciu humoru. Wstydź się Amber. Pozwól, że ja też zaburzę twój tok myślenia. Jesteś ża-ło-sna – sylabuję, a w niej się aż gotuje. Mam ochotę się roześmiać, ale pragnę zachować swoją niegrzeczną kulturę dla siebie.

- Summer! – słyszę ten charakterystyczny, chrypkowaty głos, i wiem, że jest tuż za mną. Widzę usatysfakcjonowany uśmiech Amber, i wiem, że teraz to ja wyjdę na tę złą. Odwracam się powoli i widzę zdenerwowaną twarz Harry’ego. Jezu, o co niby tyle szumu? Przecież każdy wie, że jest żałosna. Żadna nowość.

- Pozwól na moment. Amber, wracaj do pracy – mówi, nie spuszczając ze mnie wzroku. Przechodzimy trochę dalej, koło automatu z kawą, tak, aby nikt nas nie słyszał. Nie wiem czemu to taka tajna rozmowa, ale okej, niech mu będzie.

- No co? – pytam, kiedy tak stoi i nic nie mówi, tylko wpatruje się na mnie ze złością.

- Co się z tobą dzieję?

- A co ma się dziać? Ktoś musiał jej w końcu powiedzieć prawdę. Powinna być mi wdzięczna – serio, tak myślę. Naprawdę okazałam się dobrą przyjaciółką. W końcu jestem szczera, a to chyba najważniejsze?

- A co ona ci takiego zrobiła, że tak na nią najechałaś?

- Oh, no tak, zapomniałam, że przyszedłeś na sam koniec rozmowy, kiedy tylko ja obrzuciłam ją błotem. Twoja słodka Amber jest przecież zupełnie bez winy. Serio tak myślisz? – odpowiadam już nieco wkurwiona, bo naprawdę mnie wkurwia. Mam ochotę wyrwać mu włosy albo wydłubać oczy. Albo w końcu wlać trochę do mózgu eliksir mądrości do cholery.

- Wiem do czego jest zdolna Amber, nie żyję na tym świecie od wczoraj, ale wydawało mi się, że ty nie zniżysz się do jej poziomu.

- No cóż, mnie się wydawało, że ty też nie zniżysz się do jej poziomu, a później okazało się, że jesteś jej stałym partnerem seksualnym. Ależ zbieg okoliczności, no nie? – wiem, że sobie kpię, i wiem, że on również o tym wie, ale w tym momencie w ogóle o to nie dbam, bo na samym stracie dnia w pracy musiały mnie spotkać nieprzyjemności, a nie tak sobie to wyobrażałam.

- Świetnie! Wytykajmy sobie błędy, a spędzimy tu cały dzień… - wywraca oczami i mierzwi swoje włosy, co doprowadza mnie do szału, bo sama chętnie położyłabym tam swoją rękę. W ogóle z jakiej racji mój tok myślenia zszedł na taki tor?

- To ty zacząłeś – wzdycham, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

- Nie ważne… - odpowiada, patrząc na mnie znów po chwili. – Założyłaś szpilki…

- I spódnicę – dopowiadam, już nieco spokojniejsza.

- Widzę, że moje rady nie poszły w zapomnienie.

- Byłam pewna, że pierwszy zauważysz ten strój.

- Trudno go nie zauważyć – mówi, a kąciki moich ust się podnoszą. On także wygląda jak zwykle cudownie, ale to żadna nowość. Ma na sobie granatowe jeansy, ciemne botki, oraz niebieską koszulę i stałą marynarkę. Nigdy nie nosi krawatu, co chyba najbardziej go wyróżnia ze wszystkich mężczyzn pracujących w firmie. Zayn nosi krawat. To w sumie dobrze, bo lubię krawaty. Co nie znaczy, że przeszkadza mi, kiedy Harry go nie ma. Jemu jest lepiej bez krawatu… No cóż, na czym stanęło?

- Shila mówiła mi o wyjedźcie do Bristolu… - wiem, że jestem głupia jak but z lewej nogi, bo to on miał zacząć ten temat, ale jakoś nie mogę się powstrzymać. Muszę wiedzieć  o co tu chodzi.

- I co ty na to? – spogląda na mnie z góry, oblizując swoje wargi. Obiecuję, że jeśli naprawdę nie przestanie tego robić, może się skończyć bardzo, bardzo źle.

- Nie wiem. Ty mi powiedz. Chyba nie jestem mile widziana? – nagle widzę jak jego oczy się rozszerzają i zdesperowanie kręci głową.

- Skąd w ogóle przyszło ci to do głowy?

- A dostałam od ciebie jakieś zaproszenie? – marszczę brwi, ciekawa jego reakcji.

- Myślałem, że kiedy dowiedz się od Shili, nie będziesz potrzebowała zaproszenia ode mnie.

- To twój dom, więc chyba jednak go potrzebuję – odpowiadam, gdy patrzy na mnie spod przymrużonych powiek. Widzę, że jest rozbawiony, ale nie chce tego pokazać. To zabawne, jak bardzo poznałam go w ciągu tych dwóch tygodni.

- Dobrze więc. Panno Summer Evans, czy zgodzisz się pojechać ze mną i swoimi przyjaciółmi do mojego domku letniskowego w Bristolu? Ten weekend, piątek, godzina szesnasta – patrzę na niego jak na idiotę, ale po chwili i tak wybucham śmiechem.

- To nie musiało być, aż tak oficjalne.

- Jeśli już zapraszam, to w całej gotowości.

- Dobrze, panie Harry Styles. Chętnie pojadę z tobą i moimi przyjaciółmi do twojego domku letniskowego w Bristolu. W ten weekend, piątek o godzinie szesnastej – mówię to z wielką powagą, próbując ukryć rozbawienie, chociaż i tak średnio mi to wychodzi, i widać, że jemu również, bo wybucha śmiechem zupełnie tak jak ja przed chwilą.

- To nie musiało być, aż tak oficjalne… - powtarza moje słowa, na co uśmiecham się szeroko.

- Jeśli już się zgadzam, to w całej gotowości.

- A jak Malik? – zmienia temat, i mówi to o dziwo tak swobodnie, jakby szczerze nam kibicował, ale sama nie wiem co o tym myśleć.

- Nie wiem. Nie widziałam go dzisiaj.

- Hmm, to dziwne. Myślałem, że od samego rana będzie czuwał przy drzwiach twojego gabinetu, aby cię ujrzeć – spoglądam na niego z miną mówiącą  ‘Yhy, na pewno’, ale on to ignoruje, bo odzywa się słowami, które kompletnie mnie zaskakują. – Ja bym tak zrobił…

- Tak, właśnie pokazałeś to dziesięć minut temu, kiedy zrobiłeś mi wykład na temat dobrego zachowania… - nie mówię tego złośliwie, i on chyba też o tym wie, bo widzę, że kąciki jego ust się podnoszą.

- Jestem twoim nauczycielem. Muszę cię czegoś uczyć.

- Cóż… Bardziej podobały mi się lekcję praktyczne, niż teoretyczne – mówię z błyskiem w oku i sama w sumie nie wierzę, że to mówię. I to na głos. Co się ze mną dzieję? Czy naprawdę nie zdaję sobie sprawy, że tymi słowami wypuszczam z klatki lwa? I nawet nie mówię tu o Harry’m, lecz o mnie! To ja jestem tym lwem. On pozostaje tylko gladiatorem, który zdecyduje, co z nim zrobić. Widzę, że jego oczy ciemnieją i zdaję sobie sprawę, że myśli o tym samym co ja. Swoją kwestią tylko podsyciłam naszą ochotę na siebie, ale nie dbam o to, bo naprawdę potrzebuję seksu. Nic nie poradzę, że kiedy zrobił to ze mną pierwszym razem, podsycił tym samym ochotę na więcej. Więc jak niby mam się z tego wywinąć? I czy w ogóle chcę się wywinąć?

            Patrzymy na siebie cały czas w skupieniu, nie mówiąc ani słowa. Nie kieruję wzroku na jego spodnie, ale i tak wiem, że zapewne zrobiły się jeszcze ciaśniejsze, bo ja sama muszę zaciskać automatycznie uda. Oddycham coraz bardziej nierównomiernie, a to na pewno nie uchodzi jego uwadze. Zagryzam wargi, mając ochotę krzyknąć: ‘Błagam! Zrób coś ze mną! Tu i teraz”!. W tym momencie nawet nie dbałabym o to, że wszyscy mogliby nas zobaczyć. Naprawdę mnie to nie obchodzi. Ważne, żeby zaspokoił moje pragnienie, a cała reszta jest nie ważna.

- Toaleta… - odzywa się jak na zawołanie swoim niskim głosem. – Teraz!



***

Yolo kotki!

Pomieszane to jak sto pięćdziesiąt, zdaję sobie sprawę. Flo to wielka krejzolka, i choć ja ją wymyśliłam, sama do końca nie wiem co siedzi jej w głowie, ale pomińmy ten fakt. Harry niech korzysta, póki do gry nie wkracza słodki prezes. Ciekawi weekendu w Bristolu? Już niebawem się doczekacie. Mam tylko nadzieję, że zobaczę pod tym rozdziałem trochę większą liczbę waszych opinii niż w poprzednim. Byłoby mi bardzo miło. Tym bardziej, że zrobiłam dla was promo opowiadania, które mam nadzieję, że wam się spodoba, bo już teraz możecie je obejrzeć!





KOCHAM!

22 komentarze:

  1. Jejcia kocham to opowiadanie! <3 Flo wymiata heheh <3 Czekam na next <3 :*

    HalfSleeve

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham cię kobieto za to opowiadanie, za każdym razem nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) a nasza kochana Flo, uwielbiam ją taką i Harry trochę zazdrosny i jeszcze toaleta w której każdy dobrze wie co będzie się działo...BOSKIE

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeeeeeeeeeeeeeezu! *-*
    TEN ROZDZIAŁ JEST MISTRZOWSKI! Normalnie jaram się, kobieto, jaaaaaaaaaaaaaram, haha :D Ja nie mogę wyjść po prostu z podziwu. Twoje pomysły są najlepsze. Cieszę się, że piszesz to opowiadanie, bo ono jest fenomenalne! Flo i Harry muszą być razem, muuuuszą! Pozdrawiam, Weronika :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oesu, mega. Podsumowaniem tego rozdziału były ostatnie słowa Harry'ego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam nową Summer! Nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny :)
    A zwiastun jest cudowny!!! Piękny!
    Harry i Summer muszą być razem.! Poprostu muszą!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ty to robisz, że każdy rozdział napisany przez ciebie jest po prostu rewelacyjny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha bez kompletnego pomysłu siadam i piszę! dziękuje <3

      Usuń
  8. świetny rozdział !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! czekam na next ;) kocham Twojego bloga <33333333333333333333 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! / Atka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! I do tego dodany tak szybko:D
    Mimo, że kocham Harrego, to jednak bliższy mojemu sercu jest Malik i kurde nie umiem jak na razie wybrać żadnego, w szczególności, że nie wiem co chodzi po głowie Zaynowi! I już tak bardzo nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń
  10. mega zajebisty rozdział.. i jak szybko <3 nie moge sie doczekać następnego rozdziału i ten wyjazd do Bristolu nie nooo to sie będzie działo nie wiem skąd bierzesz te wszystkie pomysły ale nigdzy mnie nie zawiodłaś :D baardzo fajne promo, do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Matko kochana, to jest genialne :)
    Czeskim na następne! Czy to bedzie niegrzeczne gdy powiem: Pisz szybciej następny, bo nie wytrzymam tego napięcia ❤️

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialne! Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialny rozdział i ta końcówka
    Nie wiem jak ja wytrzymam do następnego rozdziału
    Uwielbiam to opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Błagam, powiedz mi, ze następny rozdział już jutro, a w najgorszym razie za 2 dni, bo serio nie wytrzymam. A co do dzisiejszego - wspaniały jak zawsze. Podobało mi się jak Flo kłóciła się z Amber. Pokazała wtedy taki pazur, zaciętość. JESTEM ZACHWYCONA! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Łoo matuchno! Się porobiło xD
    Rozmowa na froncie Flo- Harry była boska xD Wiedziałam, że to nie może skończyć się kłótnią, wręcz odnosze wrażenie, że jeszcze bardziej podsyciło to ich ochotę na siebie ^^
    Ostatnia linijka mnie rozwaliła xD Dlaczego przerwałaś w takim momencie?! xD
    Oby kolejny rozdział ukazał się szybko!
    Pozdrawiam i życzę weny♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejejejeje jest nowy rozdziiiał :3 Ty nigdy nie zawodzisz.
    Mmm Harry i Flo i toaleta - ostro jak zawsze. Chyba zaczynam bardziej kibicowac Harremu, czuję, że on już wie co czuje ale boi się smego tego uczucia. Flo to świruska i to zdecydowanie... Jeszcze będzie tu mieszac.
    Już czekam <3
    PS świetne promo

    OdpowiedzUsuń
  17. Umrę jesli nie dodasz szybko kolejnego rozdziału ! :-D wielbie to opowiadanie :-Dświetny zwiastun opowiadania ! :-D

    OdpowiedzUsuń
  18. omg! będzie się działo, będzie się działo! hoho dawaj next piękna! :*c

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Boze świetny rozdział ( z resztą jak zwykle xd) . jezeli rozdzial boski to co powiedziec o zwiastune . jeden z najlepszych jakie widzialam , swietnie dobrade gify ,muzyka itd po prostu cudo . poza tym ma dwa pytania 1. masz moze aska? 2 . bedziesz prowadziala jeszcze tego bloga o Nadii? Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na nowy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam ask'a, jedynie twittera, a astray-soul na razie nie, ale bardzo możliwe, że do niego wrócę :) :*

      Usuń